Kwalifikacje – Hamilton deklasuje
Pierwsze kwalifikacje w sezonie brutalnie weryfikują przedsezonowe przewidywania. W Barcelonie ze świetnej strony pokazało się Ferrari, Haas, Red Bull i oczywiście Mercedes. Srebrne Strzały przygotowywały się do sezonu w wielkiej tajemnicy. Największą zagadką dla konkurencji niemieckiego zespołu był tajemniczy tryb kwalifikacyjny, określany jako „party mode”. Nikt nie wiedział co to jest, jak działa i jaką może dać przewagę. Odrobinę światła na ten temat próbowałł rzucić Alex Wurz – były kierowca F1.
Alex Wurz: Mercedes opracował system, który pozwala im przekroczyć granice wydajności swoich urządzeń. Inni producenci nie mają odwagi lub nie opracowali jeszcze takich map silników. Cosworth wdrożył coś podobnego już w 2006 roku, później wielu inżynierów Coswortha znalazło się w Mercedesie i jestem pewien, że odegrali oni ważną rolę w rozwoju tego rewelacyjnego silnika.
Do końca nie wiadomo, czy opinia Austriaka o „party mode” była trafiona. Wiadomo natomiast, że Hamilton w kwalifikacjach na Albert Park w 2018 roku „włożył” drugiemu Kimiemu Raikkonenowi 0.6 sekundy.
To przepaść. Oczywiście Hamilton zdementował później plotki mówiąc, że jego samochód nie ma żadnego przycisku aktywującego dodatkowy tryb pracy silnika, którego nie mają rywale.
Świetny silnik to jedno, ale pamiętać trzeba też, że Hamilton wykręcił w tamtych kwalifikacjach naprawdę znakomite okrążenie. Dodatkowo sprawę mocno ułatwili mu rywale. Bottas wykluczył się już wcześniej, Max Verstappen popełnił błąd i stracił szansę na miejsce w pierwszym rzędzie, także Vettel wypadł poniżej oczekiwań i był trzeci. Ostatecznie z drugiej pozycji startował Kimi Raikkonen. Rewelacyjnie pojechali również kierowcy Haas’a, którzy ustawili się do wyścigu w trzecim rzędzie.
Nieszczęścia chodzą parami
Przed startem swojego zadowolenia nie krył Hamilton, który powiedział Vettelowi, że chciał mu „zetrzeć uśmiech z twarzy” i śmiał się na całe gardło, gdy Niemiec mówił, że może świętować w sobotę, a on z Kimim Raikkonem będą imprezowali w niedzielę. – Przecież Kimi imprezuje cały czas! – odpowiedział Hamilton, a na starcie obronił prowadzenie przed Finem i bez problemu kontrolował przewagę.
Świetnie radzili sobie kierowcy wyposażonego w silniki Ferrari zespołu Haas. Red Bulle wydawały się bezradne. Verstapen utknął za Magnussenem, a sprawy przyjęły dla niego jeszcze gorszy… obrót, kiedy obrócił swój samochód na pierwszym zakręcie, spadając na ósme miejsce za Hulkenberga. Magnussen i Grosjean jechali bezbłędnie, zajmując 4 i 5 miejsce w wyścigu. Wtedy inżynierowie amerykańskiej stajni zaczęli zapraszać swoich kierowców na zmianę opon.
Kevin Magnussen, który jechał po swój najlepszy wynik od czterech lat, ale musiał się zatrzymać, po tym jak podczas pitstopu w jego samochodzie nie dokręcono jednego z kół. Niedługo potem również Romain Grosjean zatrzymał się zaraz po wyjeździe z boksu. Przyczyną w obu przypadkach były krzywo przykręcone nakrętki. Takie błędy w F1 zdarzają się, ale nie w przypadku dwóch bolidów tego samego teamu. Zarówno kierowcy jak i cały zespół, byli załamani.
Francuz zatrzymał bolid w tak niefortunnym miejscu, że uruchomiono procedurę wirtualnego samochodu bezpieczeństwa. W niebezpiecznym sektorze kierowcy mają obowiązek zwolnić i jechać rytmem dyktowanym przez sędziów.
Sebastian Vettel: Modliłem się o tą neutralizację! Poczułem nagły przypływ adrenaliny. Gdy wyjechałem z przodu, było oczywiste, że na tym torze bardzo ciężko będzie mnie wyprzedzić, choć Lewis był szybszy i przed i po pit stopie.
Jak tłumaczył później Toto Wolff, zawinił błąd w oprogramowaniu, który był przyczyną wezwania Brytyjczyka do pit stopu w złym momencie. Podium uzupełnił Kimi Raikkonen.
Fatalne złego początki
Ubiegłoroczny wyścig w Melbourne był początkiem najgorszego sezonu w historii Williamsa. Siergiej Sirotkin wyścig zakończył po kilku kółkach. Jak się później okazało, jego bolid został unieszkodliwiony przez plastikową torbę, która uniemożliwiła chłodzenie tylnych hamulców i skutecznie je ugotowała.
Mogę już powiedzieć prawdę? – pytał szefową komunikacji Williamsa, gdy zaczęło się spotkanie z dziennikarzami. – Torebka po kanapce zapchała wlot chłodzenia hamulców – wyjaśnił Rosjanin. Lance Stroll spisał się równie słabo i był 14. – To nie była walka. Ja walczyłem o przetrwanie – mówił Kanadyjczyk, który zmagał się balansem bolidu i zbyt niską mocą silnika.