Jak się później okazało, Kubica nie miał po prostu czym jechać. Dyrektor techniczny Williamsa Paddy Lowe powiedział później, że bolid się wyeksploatował.
Wszystko przez to, że zespół nie zabezpieczył na testy odpowiedniej ilości potrzebnych części. Przez to po piątkowych przejazdach Robert Kubica nie znajdował się w najlepszym humorze. Brak elementów zamiennych doprowadził do tego, że Polak nie zrealizował całego programu i nie sprawdził wszystkich ustawień FW42.
https://wrc.net.pl/paddy-lowe-bolid-sie-wyeksploatowal-oszczedzilismy-go-na-australie
W piątek Robert Kubica przejechał 90 okrążeń. Żadne z nich nie mogło się jednak równać z kółkami konkurentów. Polak miał najsłabszy czas w stawce – 1:18.993. Do przedostatniego rywala stracił… ponad sekundę. Williams ma więc nad czym pracować przed premierowym wyścigiem Grand Prix, które w połowie marca odbędzie się w Australii.
Robert Kubica nie załamuje jednak rąk. Polak doskonale rozumie sytuację swojej ekipy i nie skreśla na starcie modelu FW42.
Robert Kubica: Pewnych rzeczy nie zmieni się w jedną noc. Jestem świadom tego, że mieliśmy poważne opóźnienia. Efekt był taki, że walczyliśmy z czasem. Jeśli masz problemy z samochodem tydzień przed testami, to normalnym jest, że pojawią się one i w trakcie ich trwania Lepiej, gdy takie problemy zdarzają się w testach, niż w pierwszym wyścigu. Musimy sprawić, aby te ostatnie doświadczenia nas wzmocniły. Tak naprawdę w tym samochodzie może tkwić potencjał. Jednak opóźnienia w jego budowie miały mocny wpływ na nasz program testowy. Pierwszą rzeczą jaką musimy zrobić w Australii, to upewnić się, że samochód jest w jednym kawałku, taki jaki być powinien. Bo moje testy w Barcelonie skończyły się w środę po przerwie obiadowej. W piątek nie miałem dobrze skonfigurowanego pojazdu. I wszelkie pozytywne odczucia zniknęły.
Wyścig o Grand Prix Australii na torze Albert Park w Melbourne rozpocznie się już 17 marca o godzinie 6:10.