Przynajmniej jeden rajd ze Starego Kontynentu ma odpaść w przyszłym roku, gdy oczekiwane jest wejście Kenii (Rajd Safari) oraz Japonii. Producenci obecni w WRC naciskają jednocześnie, aby pojawiać się na coraz większych rynkach oraz miejscach skupiających dużą publikę. Europa to co prawda kolebka rajdów, ale zespoły coraz częściej muszą dać lepsze argumenty centralom swoich marek, przekonując jak WRC globalnie promuje producenta.
Prezes FIA, Jean Todt przyznał niedawno, że żałuje tego, iż nie wypalił projekt dołączenia Chin. Nie wykluczał jednak pojawienia się w tak egzotycznych rejonach jak Indie, Indonezja czy Tajlandia. W tych kierunkach widziałby się również promotor WRC, który w Europie dostrzega spadek zainteresowania motorsportem wśród młodych ludzi. Olivera Cieslę cytuje portugalski Autosport.
Oliver Ciesla: Trzeba mieć odwagę, aby walczyć o zmiany. Obecnie w Ameryce Środkowej i Południowej lub dużych obszarach Azji, populacja aktywna zawodowo jest młodsza. Tam ludzie są bardziej skłonni do kupna samochodu niż na zatłoczonym rynku europejskim, gdzie młodzież bardziej jest zajęta swoimi telefonami i grami. W konsekwencji dziś w tamtych krajach zainteresowanie sportami motorowymi jest o 14-15% większe niż w Europie. Czemu zatem nie spróbować tam dotrzeć? Myślę, że to bardzo racjonalne podejście dla każdego sportu. To nawet nie jest decyzja biznesowa. Moim zdaniem to zdrowy rozsądek.
Promotor #WRC mówi, że w Ameryce Łac. i Azji motosportem interesuje się +15% młodych niż w Europie (tu wolą smartfony!). W tej wyliczance pamiętajmy, że nowe rajdy płacą po 30-40 mln (a nie kilka jak EU) za obecność w WRC. W sumie brzmi lepiej niż "bo z nich można więcej wydoić". pic.twitter.com/Won1T1ArDV
— Marcin Zabolski (@MarcinZabolski) February 10, 2019