Jest wiele przesłanek ku temu, aby sądzić, że najbardziej zadowolonymi osobami po Rajdzie Monte Carlo mogą być Thierry Neuville i Nicolas Gilsoul. Duet Hyundai Motorsport zajął na zdradliwych alpejskich oesach drugą pozycję. To lepiej, niż mogłoby się wydawać.
Zacznijmy od tego, że Sebastien Ogier jest w Rajdzie Monte Carlo panem, królem. Francuz nie przegrał w okolicach swojego domowego Gap od sześciu lat. Co więcej, w Rajdzie Monte Carlo nieprzerwanie od 2011 roku wygrywają tylko reprezentanci trójkolorowych. Można by rzec, że zwycięstwo na Monte to dla Ogiera plan minimum, że to punkty z góry mu przydzielone, przypisane przed sezonem.
Powiedzmy sobie zatem, że dla Ogiera ten wynik był normalny. Wypełnił swoje założenie, rozpoczął tak, jak zawsze. A Thierry Neuville? Po raz ostatni Belg rozpoczął sezon tak dobrze… w 2009 roku. Wtedy to w Rallye National Epernay Vins de Champagne w Pucharze Francji zajął drugie miejsce w klasie R2. Od tamtej pory Neuville nie radził sobie tak dobrze.
W ubiegłym sezonie Thierry rozpoczął sezon od pomyłki już na pierwszym oesie. Dwa lata temu w Monte poszło mu tak źle, że nie zdobył nawet punktu. Tym razem było inaczej. Belg był piekielnie szybki, i to pomimo błędu. Pamiętamy jak na jednej z prób TN przestrzelił zakręt i wypadł w boczną drogę, gdzie musiał nawracać. Tam stracił około 20 sekund, a cały rajd przegrał przecież o zaledwie 2,2 s.
Neuville mógł wygrać w Monte Carlo. Mógł – przed ostatnim oesem tracił przecież do Ogiera tylko 0,4 s. Ostatecznie Francuz okazał się lepszy na oesach ulokowanych wokół swojego domu. Thierry musiał uznać jego wyższość, ale powinien być szczęśliwy. Przełamał klątwę słabych początków i pokazał świetną szybkość. To jest dla niego kapitalny prognostyk przed dalszą częścią sezonu. Takiego Neuville’a nie oglądaliśmy od czasu ubiegłorocznego Rajdu Sardynii.
Przede wszystkim – Thierry musi sobie zdać sprawę, że to naprawdę dobry wynik. Belg nie może rozpamiętywać niewykorzystanej szansy na Power Stage. Kierowca Hyundaia musi powtórzyć sobie słowa swojego największego rywala – zwycięstwa na poszczególnych oesach, czy w konkretnych rajdach nie są aż tak istotne. Sezon trwa jedenaście miesięcy i mistrzem zostaje ten, który wtedy ma największą liczbę punktów, a nie największą liczbę wygranych rajdów, czy oesów.
Dochodzi jeszcze jeden aspekt. Nadchodzi Rajd Szwecji i tam to Sebastien Ogier będzie pełnił rolę odkurzacza. Pozycja Neuville’a nie będzie o wiele lepsza, ale tak czy inaczej, będzie miał przetarte ślady, linię. To na pewno mu pomoże.