Katarczyk nazywany również „weteranem tysiąca walk na Dakarze” rozpoczynał dzisiejszy etap z gigantyczną przewagą nad swoimi rywalami. Drugi w generalce Peterhansel, który wygrał poniedziałkową rywalizację, wciąż tracił do Nassera niecałe 30 minut.
To oznaczało, że Sebastien Loeb i Stephane Peterhansel musieli znaleźć dziś dodatkowe sekundy, narażając się na niebezpieczeństwo. W tym czasie „jedynym” zadaniem Nassera było uniknięcie kłopotów i doprowadzenie Hiluxa w całości do mety.
Temperatury powietrza sięgały dziś 40 stopni Celsjusza. To, w połączeniu z mgłą występującą od 30 kilometra odcinka specjalnego oznaczało bardzo trudne warunki do jazdy. Organizator poinformował, że dzisiejszy etap to kolejne oczko wyżej w poziomie trudności w porównaniu do poniedziałku. Na kierowców czekały wysokie i techniczne wydmy, miękki piasek, fesh-fesh ale też szybkie sekcje po bezdrożach.
Dramat Sainza
Na WP1 Carlos Sainz dotarł z przewagą 3 sekund nad Nasserem Al-Attiyahem. Dla Hiszpana była to informacja o tyle ważna, że nie wygrał jeszcze na tegorocznym Dakarze nawet jednego etapu. Na WP2 przewaga kierowcy Mini wynosiła już 46 sekund nad drugim wówczas Peterhanselem. 6 minut później dotarła do nas informacja o kolejnym dramacie Sainza.
Hiszpan zakopał się w sekcji wydm i stracił ponad 15 minut. Ubiegłoroczny zwycięzca tym samym pożegnał się na dobre z szansami na zwycięstwo. 400 metrów dalej swój samochód zakopał Cyril Despres.
Po trzecim waypoincie prowadzenie obrał Nasser Al-Attiyah – już wtedy wszystko wskazywało na to, że to właśnie kierowca Toyoty Hilux sięgnie po kolejne etapowe zwycięstwo. Po 159 kilometrach lider generalki legitymował się przewagą minuty i 41 sekund nad Peterhanselem oraz trzech minut i 50 sekund nad Ginielem de Villiers.
No Mr. Dakar this year
Wszystko wyjaśniło się niecałą godzinę później, kiedy los Carlosa Sainza podzielił Stephane Peterhansel. Mr. Dakar stracił 14 minut, dzięki czemu na 3. miejsce w klasyfikacji odcinka awansował Jakub Przygoński.
Na 300. kilometrze przewaga Nassera wynosiła już 6 minut nad drugim Nanim Romą. Co ważniejsze, Katarczyk zgromadził aż 23 minuty i 33 sekundy przewagi nad Stephanem Peterhanselem, który ponownie utknął w wydmach.
Na ostatnich kilometrach dzisiejszej rywalizacji do pasjonującej walki o 2. miejsce doszło pomiędzy Ginielem de Villiersem, Jakubem Przygońskim i Nanim Romą. Ostatecznie to Polak wyszedł z tej walki zwycięsko, dojeżdżając do Pisco z przewagą 40 sekund nad trzecim kierowcą Toyoty Hilux, Ginielem de Villiersem. Tylko 2 sekund do etapowego podium zabrakło Naniemu Romie.
Wtedy jednak na trasie pojawił się Loeb…
Game changer
Dokładnie 2 godziny i 20 minut później od Stephane’a Peterhansela do dzisiejszego etapu przystąpił Sebastien Loeb. Wszystko za sprawą problematycznego poniedziałku i ukończenia 6. etapu poza pierwszą dziesiątką, która miała dziś pierwszeństwo startu.
Gdy wydawało się, że etapowemu zwycięstwu i powiększeniu przewagi przez Nassera już nic nie zagraża, Loeb wjechał na CP1 z przewagą 4 minut. Mimo iż Katarczyk nie popełnił na trasie żadnego poważnego błędu, Francuz pojechał dużo odważniej. I w efekcie – dużo szybciej.
Po 300 kilometrach odcinka specjalnego liczącego łącznie 360 km Loeb legitymował się już przewagą w postaci 5 minut i 34 sekund nad swoim rywalem z Toyoty. Tym samym strata Peterhansela do 9-krotnego rajdowego mistrza świata oscylowała już w granicach 29 minut.
Wszystko stało się jasne dokładnie 2 godziny po tym, jak na mecie znalazł się Nasser. Sebastien Loeb wygrał czwarty etap Rajdu Dakar 2019, udowadniając rewelacyjną dyspozycję.
Alzatczyk na mecie w Pisco okazał się lepszy od Nassera o 7 minut i 27 sekund, a od Przygońskiego o 15 minut i 15 sekund. W klasyfikacji generalnej Loeb traci już tylko 16 sekund do drugiego Naniego Romy.