Na początku przyszłego roku minie dokładnie 11 lat, od momentu, kiedy legendarny rajd musiał przenieść swoją bazę o ponad 7000 kilometrów. Ta mało chlubna rocznica jest doskonałą okazją do przypomnienia sobie, dlaczego tak się stało.
Szok w Lizbonie
4 stycznia 2008 organizatorzy 30 edycji słynnego Rajdu Dakar ogłosili coś, co dla każdego kibica rajdów nie mieściło się w głowie. Z powodu zagrożenia zamachami terrorystycznymi w Mauretanii, najsłynniejsza impreza motorsportowa na świecie musiała zostać odwołana. Prawie 600 kierowców specjalnie przygotowanych samochodów, motocykli, quadów i ciężarówek słuchało w osłupieniu słów Ettiena Lavigne, który musiał poinformować o tym fakcie cały świat.
Ettien Lavigne, organizator: Rajd Dakar otrzymał cios, ale nie został powalony! Umawiamy się z wami na wielkie wydarzenie sportowe w przyszłym roku. Jestem pewien, ze powrócicie! Mamy do was zaufanie, wy tez musicie mieć zaufanie do nas. Rajd jest legendą i symbolem, a te łatwo nie giną. To jeszcze nie koniec.
Diabli wzięli rok przygotowań. W drogę za zawodnikami miały ruszyć dwa tysiące mechaników, lekarzy, dziennikarzy i pilotów helikopterów. Telewizje z całego świata planowały setki godzin relacji i reklamy za miliony euro.
W Polsce Orlen za samo wpisowe zawodników zapłacił 400 tysięcy złotych. Oczywiście pół biedy, jeśli zapłaci je sponsor. Jednak 80 proc. uczestników to amatorzy, którzy na własny koszt przygotowują się do realizacji marzenia życia. Większość z tych ludzi już nigdy później w Dakarze nie wystartowała. Tragedia się dokonała, a część zawodników, do których informacje dochodziły wyrywkowo nawet nie wiedziała, co tak naprawdę było powodem tak radykalnej decyzji organizatorów.
Triumf terroru
Wszystko zaczęło się w wigilię 2007 roku, kiedy 250 km na wschód od mauretańskiej stolicy Nawakszut, bandyci z zimną krwią zastrzelili 4 francuskich turystów, którzy zatrzymali się aby odpocząć i zjeść. Piąty członek wycieczki w tragicznym stanie trafił do szpitala. Jak się później okazało, zwyrodnialcy zabili czterech braci, ojciec przeżył, choć pewnie wolałby zginąć razem ze swoimi dziećmi. Po takiej tragedii, ciężko jest wrócić przecież do normalnego życia.
Do zamachu po jakimś czasie przyznali się bojówkarze BAQMI, powiązanej z Al-Kaidą islamskiej organizacji działającej w północnej Afryce. Władze Mauretanii uparcie przekonywały, że nie ma podstaw do odwołania rajdu. Jednak osoby odpowiedzialne za zdrowie i życie zawodników oraz ich ekip, miały na ten temat zupełnie inne zdanie. Bezpieczeństwa uczestników rajdu miało chronić ponad trzy tysiące funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa, a to przy tak ogromnym wydarzeniu zdecydowanie zbyt mało. Do tego na kilka dni przed rozpoczęciem imprezy z umowy wycofała się jedna z licencjonowanych firm ochroniarskich, która wspierać miała wojsko oraz policję. Ryzyko było zbyt wysokie, klamka zapadła.
Rajd dla wariatów
Od 1979 roku kilkuset twardzieli pędziło rok w rok po skraju Sahary, musieli przejechać ponad 9 tys. kilometrów przez piaski Maroka, Mauretanię, Senegal. Ruszali przed świtem, a 700-kilometrowe etapy kończyli często w nocy, bo mimo systemów GPS gubili się w piaskach pustyni (pomoc z zewnątrz wyklucza uczestnika z rajdu).
Kierowcy spali po trzy godziny. Unikali lekarza. Nie dopuściłby ich do kolejnego etapu. Relacjonujący rajd dziennikarze pisali w swoich artykułach, że często po etapie z namiotów dobiegały wrzaski motocyklistów, którzy sami usztywniali sobie połamane kości. I jechali dalej. To rajd dla wariatów, istne piekło, na które skazują się tylko nieliczni. Od 2008 roku warunki się nie zmieniły. Dakar to dalej arcytrudna i mordercza impreza, która pochłonęła już życie 54 osób.
Dakar bez Dakaru
Od inauguracji w 1979 roku Dakar uległ wielu zmianom. Trasa wiodła w sumie przez 28 krajów przyciągając w tym czasie 13,5 tysiąca załóg. Impreza zyskała dużą popularność w mediach. Zmagania kierowców obecnie są transmitowane na żywo i śledzone przez miliony fanów na całym świecie. Ze względu na sprzeciw władz miasta, ostatni rajd serii Paryż-Dakar wyruszył ze stolicy Francji w 2001 roku. Następne edycje startowały z innych miast zachodniej Europy.
Rok po odwołaniu jednej z najbardziej prestiżowych imprez sportowych na świecie zdecydowano, że Dakar przeniesie się na inny kontynent, do Ameryki Południowej, gdzie odbywa się do dziś.
– Terroryzm ponownie pokonał sport. Ja przypomnę wydarzenia z 5 września 1972. Monachium, wioska olimpijska i atak na ekipę izraelską. Potem dramatyczne wydarzenia na monachijskim lotnisku. Od tego się zaczęło zacieśnianie rygorów bezpieczeństwa na różnych imprezach sportowych. I o to bezpieczeństwo bardzo dbano również na kolejnych rajdach Dakar – komentował decyzję o odwołaniu rajdu w audycji Polskiego Radia „Przy muzyce o sporcie” Henryk Urbaś.
Obecnie z dawnego rajdu Paryż-Dakar pozostała nazwa, poziom trudności i prestiż.