Rajd Korsyki inny niż wszystkie. Dlaczego?

Rajd Korsyki to wyjątkowa runda w kalendarzu WRC. W przeciwieństwie do pozostałych imprez, tutaj liczba oesów jest zbliżona bardziej do dziesięciu, niż dwudziestu, a większość z nich jest raczej dosyć długa.

Rajd Korsyki inny niż wszystkie. Dlaczego?
Podaj dalej

Patrząc na układ poszczególnych rund Rajdowych Mistrzostw Świata, w większości wyglądają one podobnie. Jest kilka krótkich, widowiskowych superoesów, jest kilka odcinków krótszych, kilka dłuższych, ale generalnie oscylują one w okolicach 10-20 km. Wystarczy popatrzeć na ten sezon – Monte Carlo 17 oesów, Szwecja 19 oesów, Meksyk 22 oesy, a w ubiegłym sezonie mieliśmy takie rajdy, jak w Finlandii, gdzie zawodnicy mierzyli się z 25 próbami. A Korsyka? Tutaj jest inaczej.

W tym roku organizator Rajdu Korsyki przygotował dla zawodników zaledwie 12 odcinków specjalnych. Zaledwie patrząc na pozostałe imprezy z kalendarza WRC, ale biorąc pod uwagę poprzednie edycje rajdu rozgrywanego na wyspie Morza Śródziemnego, tym razem będzie ich i tak dużo. Kiedy Tour de Corse powróciło do WRC w 2015 roku, oglądaliśmy 9 prób, po 3 każdego dnia, zaś w latach 2016 i 2017 było ich 10. Wszystkie one kręciły się tradycyjnie w granicach od 30 do 50 km. Jak sytuacja wygląda w tym roku?

Będzie bardzo podobnie. Pierwszego dnia, w piątek, 6 kwietnia, zawodnicy zmierzą się 4 oesami, których długość wynosi łącznie 125 km. Będą to dwie pętle, podczas których załogi przejadą dwukrotnie przez La Porta – Valle di Rostino (49 km) i Piedigriggio – Pont de Castirla (13,5 km). W sobotę jak na korsykańskie standardy zobaczymy zadziwiająco dużo testów, bo aż 6. Będą to Cagnano – Pino – Canari (35,5 km), Désert des Agriates (15,5 km) oraz Novella (17,4 km) przejeżdżane dwukrotnie. Wszystko zakończy się tradycyjnie w niedzielę, gdzie na zawodników czeka ponad 55-kilometrowy Vero – Sarrola-Carcopino oraz Power Stage o długości 16,2 km, Pénitencier de Coti-Chiavari.

Z jednej strony takowy harmonogram jest zaprzeczeniem nowych idei promotora WRC, który chciałby, aby oesów było jak najwięcej, ale żeby wszystkie były krótkie, jednak z drugiej strony spotyka się to z drugą ideą, w której kibicom uniemożliwia się migrację pomiędzy oesami. Mając w pętli dwa oesy raczej nie ma możliwości wielkiego manewru. Niestety wpływa to też na pracę fotografów. Głos na ten temat zabrał w wywiadzie dla naszego magazynu najlepszy polski fotograf rajdowy, Marcin Rybak: – Niestety, poprzez migrację kibiców między oesami organizatorzy starają się ułożyć odcinki tak, aby ten ruch nieco ograniczyć. Coraz częściej cierpimy na tym my, bo też przecież podróżujemy na kołach. Najgorszą rzeczą, jaka istnieje, jest sytuacja, kiedy w pętli są dwa oesy, bo wtedy jesteś skazany tylko na jeden z nich. Dla przykładu jedna z edycji Rajdu Korsyki… Stoję w miejscu, do którego nie dojeżdża ani „Colin”, ani Łukasz Pieniążek. I co mam zrobić? Cały dzień w plecy. Jest to sytuacja podbramkowa, a co gorsza, zakładałem, że zrobię tam minimum sześć kadrów. Nowe harmonogramy ograniczające migrację kibiców są dla nas coraz większą przeszkodą. Kiedyś można było zrobić pięć odcinków specjalnych dziennie, teraz jeśli zrobimy trzy, to jest to naprawdę bardzo dobry dzień.

Tekst: Kamil Wrzecionko

Tagi: Rajd Korsyki, WRC, Tour de Corse

 

Przeczytaj również