Patrząc na skład Hyundaia na tegoroczny Rajd Korsyki, kibice mogą podchodzić do tematu bardzo optymistycznie. Jest przecież piekielnie mocny Thierry Neuville, zawsze groźny Andreas Mikkelsen i Dani Sordo, który notuje bardzo udany początek sezonu. Hiszpan był wiodącą postacią Hyundaia w Monte Carlo, jednak tam wszystko skończyło się dzwonem. W Meksyku było już jednak zgoła odmiennie, a my oglądamy chyba najlepszego Sordo ostatnich lat?
Już w Monte Carlo byliśmy świadkami świetnej dyspozycji Daniego. Cały czas notował on miejsca w czołówce, a do OS4 Roussieux – Eygalayes 1 zajmował drugie miejsce w klasyfikacji generalnej. Pierwszy dzień dla pilotowanego przez Carlosa del Barrio kierowcy zakończył się na trzecim miejscu. Biorąc pod uwagę to, że Neuville był dziewiąty, a Mikkelsen wypadł gdzieś poza pierwszą trzydziestkę, mieliśmy wrażenie, że Sordo jest liderem zespołu i on wiezie dla niego najlepsze punkty. Niestety, w sobotę Hiszpan wypadł z trasy i nie był w stanie na nią powrócić.
Po przykrym zakończeniu we Francji, Sordo zobaczyliśmy ponownie w Meksyku. Tam doświadczony kierowca tylko potwierdził, że jest w niesamowitym gazie, bo prezentował tempo pozwalające mu na oesowe zwycięstwa, jako jedyny tempem zbliżał się do Sebastiena Loeba, a od trzeciego do dziesiątego oesu był liderem rajdu! Co najważniejsze, tym razem obyło się bez głupich błędów i Sordo dojechał ostatecznie do mety na drugiej pozycji, co było jego najlepszym wynikiem od roku 2016 i domowego Rajdu Hiszpanii.
W ubiegłym sezonie Dani zajął na Korsyce miejsce trzecie. Nie od dziś wiadomo też, że jest on specjalistą od jazdy po asfalcie. Poczynania Hiszpana powinniśmy obserwować zatem z niezwykłą uwagą, bo wszystko wskazuje na to, że będzie kręcił się w okolicach czołówki. Zastanawia tylko jedno, jeśli Sordo znów ukończy rajd na podium, to co zrobi zespół Hyundaia? Przecież w zamyśle Hiszpan ma dzielić w tym sezonie samochód z Haydenem Paddonem, który bądź co bądź pokazał się z bardzo dobrej strony w Szwecji i zawsze stać go na dobry wynik. Problem? Z całą pewnością jakiś tak. Może team koreańskiego producenta powinien zastanowić się nad możliwością wystawienia do rywalizacji czterech samochodów?
Tekst: Kamil Wrzecionko
Tagi: Rajd Korsyki, WRC, Tour de Corse