Po Rajdzie Monte Carlo mogło się wydawać, że wszystko jest w porządku. Tam przecież dwaj zawodnicy japońskiego producenta – Ott Tanak i Jari-Matti Latvala – uplasowali się na podium. W tym momencie możemy jednak stwierdzić, że były to dobre złego początki, bo po dwóch kolejnych imprezach Toyota zamyka stawkę w klasyfikacji zespołowej, tracąc do prowadzącego Hyundaia 17 punktów.
Wydaje się, że kibice Toyoty z niecierpliwością czekali na Rajd Szwecji. Przecież tam udało się wygrać już w drugim rajdzie Yarisa, na początku sezonu 2017. Sprawy tym razem potoczyły się jednak zgoła inaczej. Najlepszy Esapekka Lappi zajął miejsce 4., Jari-Matti Latvala był 7., a Ott Tanak ukończył na pozycji 9. Wtedy jeszcze nic nie wskazywało na to, że w Meksyku japoński producent przeżyje koszmar. Przegrzewające się samochody, problemy z mocą. Wyglądało to identycznie, jak rok wcześniej. Inżynierowie wyraźnie nie odrobili lekcji.
Już pierwszego dnia kłopoty zgłaszał Latvala. Drugiego całą moc stracił Tanak, a Lappi wypakował w przepaść, roztrzaskując samochód. W tym momencie wiedzieliśmy już wszystko, Meksyk nie zakończy się happy-endem. Ostatecznie jedynym punktującym zawodnikiem zespołu był Latvala, który metę przekroczył na 8. pozycji. W efekcie katastrofalnego występu w Ameryce Północnej, Toyota spadła na ostatnie miejsce w klasyfikacji zespołowej.
Patrząc na ubiegłoroczny Rajd Korsyki, kibice Yarisów WRC nie powinni wpadać w zbyt wielki optymizm. Jedynym zawodnikiem, który dojechał wtedy do mety, był Latvala, a Toyota wywiozła z wyspy najgorszy wynik punktowy spośród wszystkich producentów. Nawet wirtualne przerzucenie Tanaka do Yarisa nic by tu nie dało, bo Estończyk był na Korsyce 11. A Lappi? Lappiego na Korsyce w ogóle nie było.
Tekst: Kamil Wrzecionko
Tagi: Rajd Korsyki, WRC, Tour de Corse