Ceniony dziennikarz motosportowy James Allen, usłyszał od szefa piłkarskiej drużyny, że w Formule 1 panuje fatalna polityka dotycząca dzieleniem się przychodami – to zawsze interesujące przeżycie, kiedy słyszy się różne punkty widzenia spoza omawianej dyscypliny na temat tego co dobre, a co złe w świecie Formuły 1. W klubie Sports Industry Breakfast w Londynie Steve Parish, czyli prezes piłkarskiej drużyny Crystal Palace występującej na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Anglii podzielił się opinią i wyjaśnił, dlaczego EPL musi utrzymać obecny model dystrybucji przychodów. Jako studium przypadku pokazującego, w jaki sposób sport nie powinien być zarządzany posłużył się przykładem Formuły 1 – informuje na łamach motorsport.com, James Allen.
Czym królowa motosportu zasłużyła sobie na tak niepochlebną opinię jednego z najważniejszych ludzi w brytyjskim futbolu? Chodzi głównie o niewielką atrakcyjność wyścigowej serii – Liga Angielska znajduje się w fantastycznym momencie z komercyjnego punktu widzenia. Spółka podpisała niedawno doskonałą umowę z przedstawicielami Sky and BT Sport, na mocy której wypłaconych zostanie prawie 4,5 miliarda funtów za prawa na terenie samej Wielkiej Brytanii przez okres trzech lat. To prawie trzykrotnie więcej niż światowe wpływy cyklu F1 – tłumaczy Allen.
Prezes Crystal Palace jest wyraźnie zadowolony z obecnie panującego modelu – Musimy szanować to czym obecnie dysponujemy. Stosunkowo wyrównane i sprawiedliwe dystrybuowanie pieniędzy w Lidze Angielskiej przyczynia się do podniesienia poziomu sportowego w stawce. Dzięki temu, że Crystal Palace ma szansę pokonać Manchester United lub Arsenal, wszyscy na tym zyskują. Liga musi pozostać konkurencyjna, bo nikt nie chce oglądać, jak ktoś niszczy klub 7-0. Weźmy za przykład Formułę 1. Duże zespoły zyskały ogromną przewagę, żądały coraz więcej pieniędzy i obecnie mamy spektakl jednego lub dwóch aktorów. Ludzi przestaje to ekscytować. To zła droga i gorąco apeluję do władz piłkarskich, aby zrównoważone dochody pozostały główną siłą naszej ligi. Nie warto podążać drogą wyznaczaną przez Formułę 1 – zakończył Steve Parish.
Tagi: F1