W zeszłym roku to właśnie Meksyk stanowił przełamanie dla zespołu Citroen Racing. Choć początek sezonu 2018 był nieco lepszy w wykonaniu francuskiego składu, daleko im wciąż do sytuacji, w której będą mogli popijać drinka z palemką (ewentualnie Coronę z limonką). Mimo wszystko, nie wydaje mi się, aby Citroen mógł drugi raz z rzędu wygrać Rajd Meksyku, choć wyobraźcie sobie tylko, jak fantastyczną stanowiłoby to historię, gdyby Loeb po kilku latach nieobecności w WRC wsiadł do samochodu i poustawiał wszystkich. Zdecydowanie trzymam kciuki za taki scenariusz, choć zdroworozsądkowo wydaje się on mało prawdopodobny.
Seb Ogier zrzucił przed wizytą w Meksyku ogromny pług, jaki widzieliśmy u niego (i Tanaka) w Szwecji, co oznacza, że tym razem Francuz nie będzie miał już żadnych wymówek. Odkurzać w Ameryce Północnej będzie Thierry Neuville, więc reprezentant Forda powinien zrobić wszystko, by znów stanąć na najwyższym stopniu podium.
Swoją drogą to ciekawe, czy Belgowi uda się zastosować taktykę „na Ogiera” – pojechać spokojny, bez większego ryzyka rajd, a na końcu i tak znaleźć się w okolicach, lub nawet na którymś ze stopni, podium. Reprezentant Hyundaia po raz pierwszy w historii przyjeżdża do „Mehiko” w roli lidera klasyfikacji generalnej, zobaczymy, czy wytrzyma tę presję i również z tym tytułem będzie mógł w niedzielę schłodzić się odrobiną Corony – oby ta posłużyła tylko do gaszenia pragnienia w przełyku Thierry’ego.
Pod sporą presją powinien znaleźć się również Ott Tanak – Estończyk już rok temu był bardzo szybki w okolicach Leon, a jeśli chce myśleć o mistrzowskim tytule już w pierwszym wspólnym roku z zespołem Toyoty, musi zacząć dowozić do mety duże punkty. Oczywiście, to dopiero trzeci rajd sezonu, ale zobaczmy w jakim miejscu jest już Neuville (TiTanak na tę chwilę traci do Belga 20 punktów).
Tagi: WRC, Rajd Meksyku