6 marca 2015, jesteśmy w słonecznym Meksyku. Po dwóch wieczornych superoesach liderem rajdu jest Sebastien Ogier, różnice są bardzo niewielkie, Ott Tanak zajmuje 7. pozycję, o 0,9 s. wyprzedzając Roberta Kubicę. Na rozgrzewkę przed złowrogim El Chocolate zawodnicy mierzą się z niemal 10-kilometrowym Los Mexicanos. W pewnym momencie pojawia się informacja, że Tanak zatrzymał się na oesie. Wszyscy podejrzewają zwykły dzwon, jakich setki na rajdach… może kapeć, może uszkodzone zawieszenie? Po chwili dostajemy informację od ekipy telewizyjnej…
Okazało się, że Tanak utopił Fiestę! Na jednej z nierówności Estończyk stracił kontrolę nad samochodem i w tym momencie był już tylko pasażerem. Kiedy Fiesta złapała przyczepność było już za późno na wpasowanie się do lewego zakrętu i Ott poszedł na prosto. Traf chciał, że na prosto znajdowało się głębokie jeziorko. Po chwilach grozy Ott i jego pilot Raigo Molder wydostali się z samochodu i wypłynęli na powietrznię. Fiesta osiadła jednak na dnie jeziora.
Kilkadziesiąt minut po wypadku głos zabrał szef M-Sportu, Malcom Wilson: – Najważniejsze, że chłopaki są cali i zdrowi. Ta sytuacja mocno nimi wstrząsnęła, byli mocno przemoczeni, więc odesłaliśmy ich do hotelu, aby się ogarnęli. Na ten moment są w zbyt wielkim szoku, aby rozmawiać o tym, co się stało. Odczuwamy teraz w zespole wielką ulgę. Przez moment nie mieliśmy pojęcia co się stało, organizatorzy wysłali helikopter, aby ich odszukać, ale nic nie było widać. Kiedy przestudiowaliśmy system śledzenia pojazdu zobaczyliśmy, że w miejscu gdzie wypadli jest małe jeziorko. Wtedy zaczęliśmy obawiać się najgorszego. Wszystko dobrze się skończyło. Teraz musimy wyciągnąć stamtąd samochód. Nie możemy go na ten moment dostrzec, to powie wam, jak głęboko jest.
Później głos zabrał także sam Tanak: – Kiedy jesteś w jeziorze i walczysz o przeżycie, to zwycięstwo w tym pojedynku smakuje naprawdę niesamowicie. Kiedy wpadliśmy do wody natychmiast odpiąłem pasy i otworzyłem drzwi, aby wypłynąć. Wtedy Fiesta naprawdę szybko schodziła w dół. Wystraszyłem się, kiedy mój kask wciąż był podłączony do interkomu i ściągał mnie w dół. Ciężko było go rozłączyć. To było naprawdę koszmarne uczucie, ale na szczęście się udało. Musieliśmy poradzić sobie sami, kibice byli zbyt daleko, żeby nam pomóc. Do krawędzi jeziora mieliśmy jakieś 5, czy 6 metrów, z kaskiem przepłynięcie tego dystansu było dosyć ciężką robotą. Nie wiem, czy jestem dobrym pływakiem, ale przeżyłem, więc nie jest źle.
Kiedy wszyscy żyli ulgą, że estońskiej załodze nic się nie stało, na pewien pomysł wpadł Malcolm Wilson. Jednak o tym opowiadał Miguel Cunha, szef mechaników M-Sportu: – Pojechałem wyłowić ten samochód, kiedy już to zrobiliśmy, to myślałem tylko o tym, że musimy wrzucić go na paletę i przetransportować do Anglii. Wtedy zadzwonił do mnie Malcolm i powiedział, że teraz postaramy się go naprawić. Wtedy zaczęliśmy myśleć jak to zrobić. Wymienialiśmy wszystko po kolei, naprawialiśmy, wlewaliśmy nowe oleje i płyny. Mieliśmy 180 minut. Po 10 godzinach w wodzie samochód nagle musiał odpalić. Nadeszła chwila prawdy. Kiedy Fiesta zapaliła… to było naprawdę pełne emocji przeżycie. Nigdy tego nie zapomnę.
Tanak wrócił do rywalizacji, ale o dobrym wyniku nie było naturalnie mowy. To była bez wątpienia jedna z najbardziej niesamowitych historii ostatnich lat w mistrzostwach świata.
Tagi: WRC, Ford, Rajd Meksyku, Ford Polska, Ford Performance