Pierwszą rzeczą, o której wspominał dyrektor rajdu jest zmiana konfiguracji superoesu w Świdnicy. Tym razem z 3 km zrobi się 6,5, poprzez zapętlanie oraz dodanie nowej partii. Drugiego dnia rywalizacji zawodnicy zmierzą się z siedmioma odcinkami specjalnymi – dwa będą przejeżdżane dwukrotnie, zaś ten z kostką walimską trzykrotnie. Co do oesu z patelniami, będzie on zapętlony, więc w trakcie dnia zawodników będzie można zobaczyć tam sześć razy.
Nowy układ imprezy ma naturalnie związek z nowym regulaminem, który mówi o krótszych rajdach. Szczerze mówiąc bardzo zastanawia mnie jak to wszystko wypadnie. Od strony zawodnika? Na ten moment nie wiadomo ile duetów przystąpi do rywalizacji, jednak przypominają się mi się słowa Jurija Protasowa po Rajdzie Barbórki, który za nic nie mógł zrozumieć fenomenu tej imprezy i twierdził, że jeżdżenie dookoła po takich trasach nie ma nic wspólnego z rajdami i jest bardziej formą zabawy, niż rywalizacji.
Przy okazji Świdnickiego nie jeździmy wprawdzie po lotniskach ani innych tego rodzaju wymysłach, ale coraz częściej wprowadzany jest system zapętlania. To sprawia, że zawodnicy zaczynają robić okrążenia, czyli jesteśmy już świadkami wyścigów rajdowych? Przecież kilometry jakoś trzeba nabić, a przy tym wszystkim chcemy zamykać jak najmniej dróg. Dwie pieczenie na jednym ogniu?
Ciekawej wypowiedzi na ten temat w jednej z rajdowych grup udzielił organizator amatorskich rajdów na tym terenie, Waldemar Kołodziej. – Niektórym szkoda tłumaczyć, bo to przebijanie głową muru. Są fachowcy, którzy odcięliby pół województwa, bo kilku panów chce się kolorowymi autami ścigać. Pomysłów mają dużo, ale wiedzy o tym, co jest realne do zrobienia bardzo mało. Szkoda gadać, jedna rzecz to regulamin który zakłada cały rajd na 100 km oesowych, ale ten regulamin nie bierze się z rękawa niestety. Coraz ciężej jest uzyskać zgody bo tu hotel, który nie ma w tym interesu, że zostanie odcięty, tam kilku zajo*ów mieszkańców, w innym miejscu pan radny weźmie sobie za punkt honoru obronę nowego asfaltu we wsi na który czekali 20 lat itp., reasumując, jest dużo trudniej o organizację imprez niż np. jeszcze 3-5 lat w tył. Ma na to również wpływ to, że np. na tym terenie jest masę mniejszych imprez rajdowych takich jak nasza i nie wiem, czy zwróciliście uwagę na to, że jak my planujemy oes to z reguły gdzieś na uboczu, w lesie, gdzie nie ma zabudowań i nie przeszkadzamy za bardzo nikomu, ale takich oesów jest coraz mniej bo ludzie kupują działki budują domy… jednym słowem jesteśmy jako organizatorzy wypierani. To, że gdzieś jest piękna droga pod oes nie oznacza, że ktoś pozwoli ci z niej skorzystać, dlatego trasa rajdu to często pośrednia wizja organizatora, władz i mieszkańców. Dla niedowiarków – droga wolna, zrób dokumentację, spotkaj się z władzami i policją, a oni ci wszystko wyjaśnią i pokreślą tak, że swoje plany będziesz mógł dać na rozpałkę do pieca.
Ja podpisuję się pod tym w stu procentach i wydaje mi się, że tylko głupiec będzie polemizował z takim stanem rzeczy, jaki przedstawił Waldemar Kołodziej. To, że my, rajdowi kibice chcemy w Polsce kilkudniowych imprez na setki kilometrów nie oznacza, że je dostaniemy. Możliwości są, jakie są. Jest nowy regulamin i „każdy orze jak może”. Fakty są takie, że RSMP są w rozsypce, umierają i jest już bardzo blisko do śmierci. Powtarzają to wszyscy, od kilku ładnych lat. Część zawodników wyjeżdża za granicę, co może być odpowiedzią na pytanie co myślą o tych imprezach. Jak podchodzą do tego kibice? Zapętlone oesy przy takiej sytuacji, kiedy mamy jeden dzień rajdu, to naprawdę fajny pomysł. Czy przypomina on dawne czasy rajdów? Nie. Absolutnie nie. To kompletnie nowy wymiar rajdów. Ale jeśli ktoś już pójdzie na rajd, to z całą pewnością będzie zadowolony z tego, że zobaczy zawodników sześć razy w trakcie dnia.
A kto przyjedzie na rajd? Z całą pewnością ludzie z okolicy będą na miejscu, choćby po to, żeby usiąść sobie na patelniach, siedzieć cały dzień, pić piwo i jeść kiełbasę z grilla, bo to całkiem ciekawy i fajny pomysł na niedzielę z kumplami. Będę historyki, będą R5, ośki itd. Ale dla kibica z dalsza łatwiej byłoby wybrać się na rajd, który trwa trochę dłużej, chociaż bez wątpienia znajdą się tacy, którzy skuszą się na Świdnicę w nowym formacie. Możemy wieszać psy na organizatorach, ale spróbujmy się trochę wczuć w ich rolę. Zewsząd tylko hejt, wszyscy ich obrażają, ludzie nie zgadzają się na puszczanie oesów przy ich domach, władze gmin też nie ułatwiają sprawy, tu policja nie pozwoli. Organizacja rajdu nie jest taka łatwa, jak się wydaje. To wszystko jest zupełnie inne, niż było kiedyś, to nowy format rajdów. Prawo kibica takie, że można psioczyć, można hejtować… ale czy to coś zmieni? Nowe rajdy stają się kompaktowe, zapętlone, wygodniejsze dla kibica. Jeśli chcemy zobaczyć coś po staremu, to pojedziemy do Czech, czy na jakieś WRC. Jeśli będziemy chcieli ot tak z nudy siąść z piwem, grillem i kumplami, rozmawiając o ładnych dziewczynach i nowych samochodach, to dlaczego nie na RSMP?
Tekst: Kamil Wrzecionko
Tagi: RSMP, Rajd Świdnicki