Amerykański koncern założony przez Henrego Forda w 1903 roku na swoje pierwsze podium w legendarnym Rajdzie Monte Carlo musiał czekać do roku 1932. Wtedy to rozegrana została 11. edycja najstarszego rajdu na świecie. Najlepszy był Francuz Maurice Vasselle w Hotchkissie AM2, ale 3. pozycję zajął już reprezentant Forda – Boris Ivanowski. Kolejne podium, a jednocześnie pierwsze zwycięstwo Fordowi zapewniła w 1936 roku rumuńska para – Petre G. Cristea i Ionel Zamfirescu. Duet ten zasiadał za kierownicą auta Ford V8 Model 48-2 Seater.
Czy ktoś w tak odległych czasach spodziewał się, że Ford będzie świętował takie sukcesy kilkadziesiąt lat później? Taka grupa ludzi bez wątpienia istniała, jednak patrząc na pozostałe marki święcące wtedy sukcesy w Rajdzie Monte Carlo, długowieczność Forda jest naprawdę imponująca. Po wojnach rajdowa rywalizacja powróciła na dobre i zaczęła przykuwać uwagę ogromu ludzi. Proszę sobie wyobrazić, że w 1953 roku do 23. edycji klasyka w księstwie zgłosiły się aż 404 załogi! Były Jaguary, Citroeny, Panhardy, Sunbeamy, Lancie, ale na czele i tak znalazł się Ford. Tym razem modelem Zephyr po zwycięstwo sięgnęła holendersko-brytyjska para Maurice Gatsonides i Peter Worledge.
Kolejne lata były dla Forda trudne. Ze swoimi konstrukcjami francuskimi trasami rządzili m.in. Mercedes, Panhard, Saab, Citroen, Porsche, Renault, Lancia, a następnie potwory Grupy B. Wystarczy tylko powiedzieć, że od 1964 do 1991 roku Ford znalazł się na podium w klasyfikacji generalnej tylko raz – w 1979 roku dokonał tego Bjorn Waldegard w fabrycznym Fordzie Escorcie RS 1800 MKII.
Karta odwróciła się we wspomnianym już 1991 roku, kiedy potężnie rozwijała się Grupa A. Wtedy to z mitycznym już Fordem Sierrą RS Cosworth amerykański koncern wrócił na podium, a konkretniej dokonał tego Francois Delecour. Francuz radził sobie coraz lepiej i lepiej, aż w 1994 roku okazał się bezkonkurencyjny w Escorcie RS Cosworth, pokonując na ponad 588-kilometrowej trasie takie gwiazdy, jak Juha Kankkunen, czy Carlos Sainz. Tych dwóch zawodników wspominamy nie bez powodu, bo również oni przeszli w końcu na niebieską stronę mocy w kolejnych latach.
Na przełomie tysiącleci do głosu zaczęli dochodzić dominatorzy. Najpierw imprezą organizowaną przez Automobilklub Monte Carlo zawładnął Tommi Makinen, wygrywając ją cztery razy z rzędu, a później pałeczkę pierwszeństwa przejął od niego Sebastien Loeb, który zwyciężył w kolejnych trzech edycjach. Tyranię przerwał w końcu Marcus Gronholm, który w nowym, pachnącym świeżością Fordzie Focusie RS WRC ’06 pokonał nie tylko Loeba, ale też całą rzeszę innych wurców.
W latach 2009-2011 Rajd Monte Carlo rozgrywany był pod logiem serii IRC. Również tam Ford zaznaczył swoją obecność, bo w 2010 roku bezkonkurencyjnym dla rywali okazał się Mikko Hirvonen za kierownicą Fiesty S2000. Do ciekawej sytuacji doszło w 2014 roku, kiedy do głosu zaczęły dochodzić konstrukcje R5. Wtedy to podczas otwierającej sezon mistrzostw świata rundy Fiesty R5 zgarnęły dla siebie całe podium w WRC 2, a zwyciężył Ukrainiec mieszkający obecnie w Polsce – Jurij Protasow.
Ostatnim elementem naszej układanki jest ubiegły sezon i zwycięstwo Sebastiena Ogiera za kierownicą wurca najnowszej generacji – Forda Fiesty WRC ’17. Francuz postanowił zaufać legendarnej marce i jak to się skończyło? To wszyscy doskonale wiemy – mistrzostwo świata indywidualnie oraz w zespole. Jak sytuacja wyglądać będzie w tym roku? Przekonamy się już wkrótce!
Tagi: WRC, Ford, Monte Carlo, Ford Polska, Ford Performance