– Faktem jest, że to był ostatni rajd, który miałem przejechać w swoim życiu – mówił już w 2018 roku Kubica. – Wiedziałem, że zespół dla którego będę się ścigał w przyszłym roku nie pozwoli mi na rajdy – dodał.
Wróćmy jednak do roku 2012 – już wtedy, rok po wypadku zagrażającym życiu, Robert wraca do rajdówki i bierze udział w pięciu rajdach. W sezonie 2013 zdobywa mistrzostwo świata, a w 2014 kontynuuje swoją przygodę z odcinkami specjalnymi.
Wyścigi – czas, start!
Kibice do końca nie wiedzą, jakie plany ma Robert, jednak ten na początku roku 2016 wsiada za kierownicę Mercedesa SLS AMG GT3 by wziąć udział w marcowym wyścigu Mugello 12 Hours. Jego zespołowymi kolegami są dobrze mu znany z WRC Martin Prokop oraz Paul White i Tom Onslow-Cole. Rywalizacja na odcinkach specjalnych schodzi na drugi plan.
Robert szybko przyzwyczaja się do nowego otoczenia, nowego samochodu i kwalifikuje się na 3. miejscu. Wyścig Mugello 12 Hours jeszcze nigdy nie cieszył się takim zainteresowaniem mediów – niestety, zespół musi wycofać przedwcześnie swój samochód ze względu na awarię zawieszenia.
– Nie wiem, co wydarzy się w przyszłości – mówi po wyścigu Kubica. – To mój pierwszy wyścig w samochodzie GT, pierwszy długodystansowy, więc jest sporo nauki. To całkowicie inna kategoria od tej, w których ścigałem się wcześniej. Próbowaliśmy więc zdobyć jak najwięcej doświadczenia – jeśli w przyszłości wezmę udział w kolejnych eventach, albo będę ścigał się gdzie indziej… nowości zawsze są dość ekscytujące i zawsze miło jest się uczyć – zakończył.
Ponad 500-konne potwory na długim dystansie
Na kolejny występ Roberta musimy poczekać do września, kiedy przetestował on 550-konne Renault RS01 na francuskim torze Ales, a producent ogłasza, że Polak wystartuje w jego barwach w zawodach Renault Sport Trophy na torze Spa-Francorchamps. Tym razem nie było żadnych awarii, a Robert wspólnie ze swoim zmiennikiem Christophem Hamonem kończą wyścig długodystansowy na 3. miejscu.
Kubica nie zwalnia tempa i już 5 stycznia 2017 roku docierają do nas informacje, że krakowianin dołączy do zespołu Olimp Racing i wystartuje w 24-godzinnym wyścigu w Dubaju za kierownicą Porsche 911 GT3 R.
Marcin Jedliński: – Jest nam niezmiernie miło poinformować, że w Dubaju do naszej ekipy dołączy Robert Kubica, który miał okazje testować nasze Porsche miesiąc temu podczas testów w Hiszpanii. Wszyscy w zespole byli pod ogromnym wrażeniem jego stylu jazdy. Robert zawiesił poprzeczkę tak wysoko, że naszym marzeniem stało się zaangażowanie go do teamu na 24-godzinny wyścig w Dubaju, w którym jeszcze nigdy nie startował. Jestem przekonany, że to będzie świetny początek bardzo wymagającego sezonu, który dla ekipy OLIMP Racing zapowiada się niezwykle pracowicie.
Debiut za kierownicą samochodu (a także na torze Dubai Autodrome) Kubicy przypadł na sesję kwalifikacyjną. Już po kilku chwilach nikt nie miał wątpliwości, że krakowianin wciąż jest piekielnie szybki. Mimo braku jakiegokolwiek doświadczenia z tym samochodem, Kubica kończy kwalifikację na 10. miejscu.
Niestety, wyścig nie był już łaskawy dla polskiego zespołu. W piątej godzinie rywalizacji jeden z rywali popełnił błąd i uderzył w czarno-zielone Porsche 911 GT3 R, doprowadzając do rozległych uszkodzeń auta. Mimo licznych wysiłków włożonych przez mechaników zespołu, po upływie kolejnych 8 godzin i pokonaniu 242 okrążeń toru konieczne było wycofanie samochodu z rywalizacji. Wielka szkoda, bo czasy zespołu należały do ścisłej czołówki. Robert Kubica, debiutujący za kierownicą Porsche 911 GT3 R i jadący pierwszy raz na torze Dubai Autodrome osiągał wyniki porównywalne z wielokrotnymi zwycięzcami Hankook 24H Dubai.
Pierwszy krok w bolidzie
Kolejne miesiące upływały na tajnych testach z zespołem Renault F1, gdzie Kubica zasiadał za kierownicą starszych, nieużywanych już egzemplarzy. Emocje rosły, jednak zarówno zespół, jak i sam zainteresowany studzili gorące głowy, używając argumentów, że to tylko kilkuletnie konstrukcje, znacząco odbiegające od obecnych standardów.
24 lipca 2017 otrzymaliśmy jednak prawdziwą bombę – Robert po sześciu latach od wypadku w Ronde di Andora wróci za kierownicę aktualnego bolidu F1 w trakcie oficjalnych testów Formuły 1 na węgierskim Hungaroringu. Czy mogło być lepsze miejsce niż to, w którym ponad 10 lat wcześniej Polak debiutował dojeżdżając do mety na 7. miejscu i wywołując nie tylko w Polsce, ale i na świecie, pierwszą falę zaskoczenia i ekscytacji.
Cyril Abiteboul, szef zespołu Renault, zaznaczał jednak że bez względu na przebieg testów na Hungaro – Polak może wrócić do regularnego ścigania najwcześniej z początkiem sezonu 2018. Choć testy przebiegały dobrze, Renault z bliżej nieznanych przyczyn nie zdecydowało się na angaż Polaka.
– Pamiętam, jak przyszła do mnie jedna osoba i powiedziała: „Wiem dlaczego nie dostałeś angażu w Renault – odkryli, że nieco puszczasz kierownicę w przedostatnim zakręcie – miał opowiadać Kubica już w roku 2018.
Williams wkracza do gry
Polak był na tyle łakomym kąskiem, że „podebrać” jego usługi po niezdecydowanym Renault spróbowali włodarze ekipy Williamsa. Pierwszym wspólnym krokiem były testy w Abu Dhabi, w których Robert wziął udział wspólnie z dwójką pozostałych kandydatów na fotel kierowcy: Siergiejem Sirotkinem oraz Lancem Strollem.
32-letni wówczas Kubica był szybszy o 0,5 sekundy od rezerwowego kierowcy Renaut Sirotkina i 0,1 sekundy szybszy od Lance’a Strolla, który pozycję w zespole miał zapewnioną. Gdy wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku i to Robert zostanie kierowcą wyścigowym ekipy z Grove na sezon 2018, w ostatniej chwili pojawiła się dodatkowa suma wspierająca Sirotkina, a Claire Williams mająca od paru miesięcy bóle głowy związane z niedostatecznym budżetem, nie miała specjalnego wyjścia i zdecydowała się na usługi Rosjanina, Kubicę obsadzając na fotelu kierowcy testowego i rezerwowego.
Polak oczywiście przyjął ten obrót spraw ze znanym sobie spokojem: – To wielka radość móc wrócić do Formuły 1 – powiedział. – Moim nadrzędnym celem jest ścigać się w F1, a to kolejny krok w tym kierunku.
Dyrektor techniczny zespołu Paddy Lowe opisał zwycięzcę Grand Prix Kanady z 2008 roku jako legendę tego sportu: – Wyleczyć wszystkie kontuzje, wrócić do sprawności i prowadzić ponownie bolid Formuły 1 to niesamowite osiągnięcie, tylko nieliczni uważali to za wykonalne – dodał.
Koszmarny rok ekipy z Grove
Sezon 2018 w wykonaniu kierowców Williamsa był lekko mówiąc… dramatyczny. Nie chcielibyśmy szukać tu winnych w postaci młodych, niedoświadczonych zawodników, czy kiepskiego, nierozwijanego właściwie od początku roku bolidu. Fakty są takie, że ekipa z Grove zakończyła rok na ostatnim miejscu w tabeli konstruktorów.
Jeszcze w styczniu tego roku Lowe przyznał: – W tym roku Kubica musi zasłużyć sobie na na fotel kierowcy wyścigowego, jeśli tylko ten okaże się wolny w 2019.
W swoich ograniczonych jazdach za kierownicą bolidu F1 w wybranych sesjach treningowych czy testowych Robert praktycznie za każdym razem pokazywał bardzo dobre tempo, często okazując się szybszym od regularnych kierowców Williamsa. Rzecznik prasowy ucinał jednak wszystkie pytania, „nie można porównywać różnych programów treningowych i warunków panujących na torze”.
Świetnie zaistniałą sytuację skomentował Craig Scarborough, znany dziennikarz i analityk techniczny: – Wszyscy wiemy, że Robert to świetny kierowca, ma doświadczenie, jednak spędził trochę czasu poza samochodem. Obecni kierowcy Williamsa, z całym szacunkiem, nie wydaje mi się, aby byli liderami, to oczywiste, że brakuje im doświadczenia. Nie wiedzą, w jakim kierunku należy iść. Myślę, że przed Williamsem kilka trudnych decyzji i miejmy nadzieję, że zakończą się one udziałem Roberta w kilku wyścigach – spekulował.
Sezon 2019 będzie nową kartą nie tylko we wspaniałej historii Roberta Kubicy, ale całego sportu w ogóle.