300-konny SUV za 40% pierwotnej ceny – nic tylko brać
Gorące, sportowe wersje popularnych SUV-ów są wyjątkowo interesujące. Często jednak najwyższe wersje danego modelu są wyjątkowo drogie i mogą pozwolić sobie na nie tylko nieliczni. Chyba, że zdecydujemy się poszukać takiego samochodu na rynku aut używanych. A wtedy, nawet przy świeżych rocznikach i niewielkich przebiegach, będziemy w stanie kupić wymarzone auto.
Cupra Ateca, bo o nim mowa, notuje bardzo dobre liczby sprzedażowe. Ale tylko jako nowy samochód. Na rynku aut używanych nie jest aż tak bardzo pożądany, co ma bardzo pozytywny efekt. Jest on wyjątkowo tani.
Cupra, sportowa dywizja Seata, od czasu oddzielenia się od hiszpańskiej marki, notuje bardzo dobre wyniki sprzedażowe. W zeszłym roku sprzedała 230 700 pojazdów i jest już o krok od wyprzedzenia firmy-matki, która rok 2022 zamknęła z liczbą 288 400 rejestracji. Wzrost Cupry (+50,9%) jest jednak dużo bardziej zauważalny od Seata (+24%).
Nie ma się jednak czemu dziwić. Samochody Cupry wyglądają bardzo dobrze i w wielu aspektach faktycznie nawiązują do segmentu premium. Są designerskie, agresywne, a do tego wyposażone w bardzo ciekawe silniki. I choć ceny nie są może wyjątkowo atrakcyjne, to również nie odstraszają. Podstawową Cuprę Atecę, czyli SUV-a o którym dziś mowa, możemy kupić już od 260 000 złotych.
Dobre wyposażenie i świetny silnik
A liczby Ateci są imponujące. SUV ma bardzo bogate wyposażenie już w standardzie. Obejmuje ono m. in. 19-calowe felgi, dwustrefową klimę, czy multimedia z 9,2-calowym wyświetlaczem. Praktyczność SUV-a jest więc zachowana, a do tego mówimy tu przecież o 300-konnym aucie, które od 0 do 100 km/h jest w stanie rozpędzić się w zaledwie 4,9 sekundy. Prędkość maksymalna to 250 km/h.
Oczywiście, 260 tys. złotych to wciąż za dużo dla wielu marzących o tym SUV-ie klientów. Dlatego warto udać się na rynek auto używanych, gdzie używana Cupra Ateca zaczyna się już od 80 000 złotych. Mówimy tu o maksymalnie 5-letnim samochodzie, który nawet z niewielkim przebiegiem notuje wielki spadek wartości. Z łatwością przekraczający nawet 60%.
Jeden z wystawionych na sprzedaż samochodów przetestowali niemieccy dziennikarze z portalu Auto Bild. Ich egzemplarz przejechał zaledwie 45 tys. kilometrów. Nadwozie doznało kilku znaczących zadrapań od kamieni, a błotniki również są lekko nadszarpnięte. Wygląda więc na to, że poprzedni właściciel nie bał się wykorzystać wszystkich z 300 dostępnych koni mechanicznych. W tym przypadku SUV kosztował jednak nieco więcej, bo 140 000 złotych. Ale mamy za to naprawdę niewielki przebieg.