W oświadczeniu wydanym przez firmę prawniczą, dowiadujemy się, że samochód „nie posiada właściwych urządzeń zabezpieczających przed nieumyślnym korzystaniem z pojazdu”. Rodzina odwołuje się tym samym do wypadku, który miał miejsce 27 grudnia 2018 roku. Kobieta była wtedy w 8 miesiącu ciąży.
Według tego, co czytamy w oświadczeniu firmy prawniczej, 31-latka zaparkowała swoją Teslę na podjeździe i zgasiła silnik. Dodajmy, że samochód był w jej posiadaniu dopiero od 3 dni. Gdy drzwi otworzyły się, zabrała swojego syna razem z zakupami. Ten podążał kilka kroków za nią, jednak nie dotarł do drzwi domu.
– Dwuletnie dziecko ucieka, wspina się na fotel kierowcy, podczas gdy pani Harcourt odwraca się, krzyczy na swojego syna, a wielki SUV zaczyna rozpędzać się wprost na nią – czytamy. Pani Harcourt według oświadczenia została „podbita, wrzucona do garażu i przygnieciona do ściany przez jej Teslę”.
Kobieta miała pęknięta miednicę w trzech miejscach oraz złamaną nogę.
– Zostałam uwięziona i musiałam krzyczeć aż ktoś mnie usłyszał i przybiegł pomóc. Mój niemowlak nauczył się jak odpalić i kontrolować Teslę szybciej niż dorosły może otworzyć butelkę z zabezpieczeniami dla dzieci. Mogliśmy zginąć. Ludzie muszą się o tym dowiedzieć.