Październik ma być miesiącem, w którym oficjalnie zostanie ogłoszony bon turystyczny. Sytuacja będzie miała miejsce na kilkanaście dni przed wyborami do sejmu i senatu. Wszystko przez spadające poparcie dla aktualnego rządu, co wyraźnie pokazuje wynik w prawyborach. Prawo i Sprawiedliwość traci w oczach Polaków i trudno się temu dziwić, dlatego też ma zostać użyty as w rękawie, a więc kolejny dodatek dla społeczeństwa.
Czy bon turystyczny uratuje rząd?

Coraz bardziej widoczne rozdawnictwo pieniędzy rzuca się w oczy już wszystkim. Dlatego też partia rządząca traci przez to wizerunkowo z miesiąca na miesiąc. Bo dać coś, to zupełnie coś innego niż rozdawać. Polacy zaczęli to zauważać i rozumieją, że pieniądze te nie biorą się znikąd tylko są im zabierane i później do nich wracają w innej postaci. Niekoniecznie też w większej ilości, niż wcześniej ktoś im wyjął z portfela.
Mimo to rząd planuje gasić pożar dolewając benzyny do ognia. Ma to być kolejny dodatek, który przekona wyborców – a zwłaszcza niezdecydowanych, do tego, na kogo najlepiej oddać głos. To właśnie bon turystyczny ma być tym argumentem, który będzie miał za zadanie odwrócić wyniki głosowania. W prawyborach wygrała Koalicja Obywatelska, a z reguły tak jak wygląda głosowanie w Wieruszowie, tak też wygląda później w całej Polsce. Dlatego te wyniki traktowane są niezwykle poważnie.
To czerwona lampka, która na miesiąc przed wyborami świeci na bardzo jasno odcień. Dlatego też aktualny rząd wie, że musi zabrać się do pracy i musi też użyć tego, co z reguły używa zazwyczaj – mocnego punktu programu. Od dawna mówiło się, że bon turystyczny to jedna z takich rzeczy, która została schowana do szuflady na czarną godzinę. Taka właśnie powoli zaczyna wybijać, dlatego też wiele wskazuje na to, że trzeba będzie zadowolić tych niezadowolonych. Będzie to jednak kolejny cios w budżet państwa i nasze portfele.

Wysoka kwota świadczenia
Sam bon turystyczny to jedno, ale musi być na nim kwota która zrobi wrażenie na Polakach. 500 złotych było trakcie pierwszej edycji tego świadczenia i mniejsza kwota nawet nie wchodzi w grę. Jednorazowy tego typu wydatek i tak będzie niezwykle kosztowny dla państwa – choć tak naprawdę dla nas. Bo to z naszych pieniędzy zostanie sfinansowane to świadczenia. A żeby było z czego dać, najpierw trzeba z czegoś zabrać.
W gabinetach rządu na pewno gorące dni. Tym bardziej, że PiS musi zdobyć większość, aby móc samodzielnie rządzić w kraju. Trudno wierzyć w to, że jakieś ugrupowanie, które zdoła wejść do nowego rządu, wejdzie z nimi w koalicję. Nie takie jednak rzeczy widziała historia Polski i świata pod względem politycznym. Dla władzy dogada się nawet pies z kotem, i nie jest wykluczone, że po 15 października u nas będzie podobnie.