Na łamach Business Insider, prof. Konrad Świrski przedstawił ironiczną prognozę polityki m.in. wobec samochodów w Unii Europejskiej. Znając jednak zapędy eurodeputowanych takie pomysły są jak najbardziej realne, dlatego już teraz warto się nad nimi pochylić. Otóż ta wymyślona, ale i realistyczna wizja zakłada, iż UE rozważa radykalne podwyższenie celów redukcji emisji CO2. To miałoby poważnie uderzyć w kierowców aut spalinowych. Jedna z fikcyjnych propozycji na stole zakłada jazdę pojazdami na diesel i benzynę tylko w wybrane dni tygodnia. Przepisy mogłyby wejść w życie już w 2025 r.
W które dni diesel, a w które benzyna?
Według wizji autora radykalizacja europejskiej walki ze zmianami klimatu zawiera się w tzw. Zaawansowanym Zielonym Ładzie. To projekt zmian zaprezentowany przez kilka krajów członkowskich, który zakłada surowszą redukcję emisji niż tę zapisaną w „Fit for 55”. Przedstawiono tam pomysły, które miałyby obniżyć emisję w UE nawet o 80 proc. do 2030 r.
Jedną z dróg do osiągnięcia tego celu miałoby być mocne uprzywilejowanie samochodów elektrycznych. Zaawansowany Zielony Ład proponuje, aby samochody spalinowe mogły poruszać się tylko w określone dni tygodnia. Benzyniaki mogłyby jeździć legalnie tylko w poniedziałki, środy i piątki. Diesel byłby dopuszczony wyłącznie we wtorki i czwartki. W weekendy na drogi można by było wyjechać tylko i wyłącznie autami na prąd.
No i tu rodzą się problemy
Samochodowe rozwiązania brzmią przerażająco i absurdalnie. Jednak historia pokazuje, że Unia Europejska jest gotowa na wiele radykalnych kroków w imię walki ze zmianami klimatu. Trudno jednak wyobrazić sobie przeforsowanie zmian w takim kształcie, ponieważ niesie to ze sobą całą masę problemów. Przede wszystkim przywileje dla samochodów elektrycznych w skali całej UE są kontrowersyjne, ponieważ zachód i wschód Wspólnoty to pod tym względem dwa różne światy.
Czy to aż takie ważne? Wydaje się, że kluczowe, bo wprowadzenie gruntownych zmian w przepisach unijnych wymaga jednomyślności państw członkowskich. Wschodnia flanka UE, w tym Polska byłby mocno poszkodowane takimi rozwiązaniami. Ulice musiałyby naprawdę opustoszeć, mimo że elektryków przybywa w rekordowym tempie. To jednak wciąż zbyt mały przyrost w porównaniu do tego, co już wypracowano na zachodzie.
Co z pozostałymi technologiami?
Dochodzi do tego założenie mocnego kagańca dla innowacyjności. Przed uzależnieniem się od jednej technologii mocno przestrzega m.in. ACEA (Europejskie Stowarzyszenie Producentów Pojazdów). Choć elektryki z baterią stanowią dziś podstawę zeroemisyjności w transporcie, to wodór i paliwa syntetyczne także są rozwijane. To, że alternatywne opcje są dziś droższe lub mniej efektywne energetycznie, to nie oznacza, że w tej dziedzinie nie może dojść do przełomów. Zwłaszcza, że te technologie wcale nie muszą ze sobą konkurować, a wręcz powinny się uzupełniać.