Już wkrótce Unia Europejska może przyjąć nowy podatek, który bezpośrednio uderzy w portfele kierowców. Droga do niego wydaje się bardzo szybka, bowiem wprowadzenie go w życie nie wymaga zgody wszystkich państw. Wystarczy uzyskanie większości kwalifikowanej. Co ciekawe, pomysłodawcą podatku, który zapewne podwyższy ceny za diesel i benzynę jest Polska.
Niezdrowa sytuacja
Wydaje się, że z powodu wysokich cen paliw kierowcom nie powinno dokładać się kolejnych taryf. Jednak większość państw UE chce poprzeć pomysł Polski. Mowa o wprowadzeniu cła na import rosyjskiej ropy naftowej, która mimo unijnego embarga, wciąż trafia do Czech, Słowacji i Węgier. Wymienione kraje nadal importują surowiec rurociągami, płacąc 30 proc. mniej od innych państw Wspólnoty.

Nowy podatek miałby przywrócić warunki równej konkurencji na unijnym rynku paliw. Jak informuje Polska Agencja Prasowa, Polska złożyła w Brukseli wniosek o wprowadzenie cła na ropę z Rosji. W dokumencie padają argumenty, iż taki ruch może zachęcić do importu surowca z alternatywnych kierunków. Dodatkowym zabezpieczeniem ma być wprowadzenie mechanizmu, który uniemożliwi zwiększenie importu względem ostatnich lat.
Nowy podatek będzie sprawiedliwy
Obecnie czeskie, słowackie i węgierskie rafinerie sporo korzystają na wyłączeniu z unijnego embarga. Jak przyznał w rozmowie z PAP Przedstawiciel Polski przy UE Andrzej Sadoś, jest to nieetyczne. Jego zdaniem korzyści płynące z tytułu zakupu dużo tańszej ropy z Rosji, powinno przeznaczać się na wsparcie Ukrainy w wojnie z Rosją. Z nieoficjalnych informacji wynika, że trwają już negocjacje nad projektem, ale ma on duże szanse na powodzenie. Ku niezadowoleniu kierowców z Węgier, Czech i Słowacji, nowy podatek może przełożyć się na tych rynkach na podwyższenie cen za diesel i benzynę.