Świat z oburzeniem obserwuje kolejne działania Władimira Putina, naruszające integralność granic Ukrainy. Wobec Rosji nałożono już pierwsze, ale i nieostatnie sankcje. Niestety ucierpią na tym też kierowcy w Polsce i całej Europie i to nie tylko ze względu na spodziewany skok cen paliw.
Ceny paliw muszą pójść w górę
Na światowych rynkach panuje duży niepokój, co widać było na wczorajszej sesji giełdowej. Ceny ropy brent wystrzeliły początkowo do poziomu 96,31 dolarów za baryłkę. Na szczęście pod koniec sesji cena spadła do 93,56 USD/bbl. Nie zmienia to jednak faktu, że w ostatnim czasie widać duże wahania, a eksperci ostrzegają, że przekroczenie 100 USD/bbl jest realne.

To wszystko przełoży się na wysokie ceny hurtowe w nadchodzących miesiącach. Oznacza to, że dla zwykłych kierowców prędzej czy później ceny paliw znowu wzrosną. W zależności od rozwoju sytuacji na Ukrainie, diesel, benzyna i LPG mogą kosztować niebawem tyle, ile przed wprowadzeniem tarcyz antyinflacyjnej 2.0. Niepewność dotyczy zwłaszcza LPG, bowiem unijne sankcje mogą odciąć Rosji możliwość sprzedaży tego surowca.
Dramat branży transportowej
Jednak ceny paliw to nie jedyne zmartwienie. Zablokowanie transportu drogowego na linii Polska – Rosja to ryzyko dużego ciosu w branżę transportową. Jak zauważa Business Insider, w sektorze transportu lądowego i rurociągowego zatrudnionych jest w Polsce 387 tys. ludzi. Zgodnie z ustaleniami między oboma krajami, każdej ze stron przysługuje 220 tys. zezwoleń na przewozy między krajami. Pozbawienie kierowców kursów do Rosji i z powrotem, może oznaczać duże zwolnienia. Branża już jest zresztą mocno poturbowana z powodu zamkniętego przejścia granicznego z Białorusią w Kuźnicy.

Warto też dodać, iż spore straty mogą odnotować europejscy producenci samochodów. Sankcje mogą sparaliżować pracę fabryk Volkswagena (Audi Q7, Q8, Skoda Rapid, VW Polo) i Stellantis (vany Peugeota, Citroena i Opla) w Kałudze. Mniej obciążona jest Grupa Renault, kótra kontroluje zakłady AwtoWAZ. Te szczęśliwie są samowystarczalne, tzn. nie potrzebują praktycznie importu żadnych podzespołów. Operacje produkcyjne przeprowadzają tam też BMW i Mercedes. Działaność w kraju o największym terytorium na świecie mocno ograniczył Ford.