Dziś stale powiększa się grono producentów samochodowych, którzy deklarują przejście w 100 proc. na auta elektryczne z bateriami. Jednak odrzucanie innych technologii to pułapka, przed czym powinny przestrzec plany Formuły E. Seria wyścigowa bolidów elektrycznych z bateriami planuje bowiem przejść… na wodór. Brzmi kuriozalnie, ale okazuje się, że było to planowane od dawna.
Sporty motorowe to poligon doświadczalny dla wielu producentów. Nie dziwi zatem fakt, że najwięcej fabrycznych programów ma właśnie Formuła E, mimo umiarkowanego zainteresowania kibiców. Najnowsze plany tej innowacyjnej serii mogą w praktyce nieco zatrząść całym rynkiem motoryzacyjnym. Nagle okazuje się, że koncepcja elektrycznych bolidów z baterią, a konkretnie taką, którą trzeba wymieniać lub podłączać do ładowarki – nie ma przyszłości.
Elektryki na wodór
Takie wnioski nasuwają się po wywiadzie ze współzałożycielem Formuły E, Alejandro Agagiem dla Motorsport.tv. Choć dopiero po nadchodzącym sezonie dojdzie do debiutu nowej generacji bolidów Gen3, Hiszpan wygadał się już trochę o koncepcji Gen4. Bolidy, które miałyby zadebiutować za 5 lat mają wykorzystywać wodorowe ogniwa paliwowe. Ma to być zachęta dla przyciągnięcia kolejnych producentów, z którymi plaunuje się „burzę mózgów” nad kształtem Gen4.
Alejandro Agag: Istnieją dwa sposoby wykorzystania wodoru. Jednym z nich jest spalanie go, co jest bardzo nieefektywne, ale niektórzy ludzie pracują nad tym, aby było to bardziej wydajne. Innym sposobem, który moglibyśmy wykorzystać jest wodorowe ogniwo paliwowe. Zasadniczo wytwarzają energię elektryczną, która następnie napędza silnik elektryczny. Więc, gdy tylko te technologie zaczną być szerzej dostępne i funkcjonować na poziomie wyścigowym, na pewno się im przyjrzymy.
Co ciekawe, o takim kierunku zmian pomyślano już wcześniej. W 2018 r. Formuła E podpisała umowę z FIA na wyłączną organizację topowej serii wyścigów bolidów elektrcznych przez okres 25 lat. W treści umowy zastrzeżono dla Formuły E wykorzystanie wodorowych ogniw paliwowych. Pomysł na ich faktyczne wykorzystanie ujawnia się jednak dopiero teraz. Może to oznaczać, że koncepcja pojemnych baterii w samochodach elektrycznych napotyka jakąś barierę lub dokonano przełomu w ogniwach wodorowych.
Przyszłość jest wodorowa?
Warto zwrócić uwagę na to, że wodór zaczęto już wykorzystywać w innej serii Alejandro Agaga – Extreme E. Off-roadowy cykl wykorzystuje elektryczne SUV-y Odyssey 21, które są ładowane prądem uzyskanym z wodoru. To źródło energii jest zresztą coraz bardziej interesującym tematem w sportach motorowych. W 2023 r. ma powstawać seria dla 800-konnych samochodów wyścigowych zasilanych zielonym wodorem. Jednym z sygnatariuszy cyklu HYRAE Leauge jest HWA, tuner związany z Mercedesem, który ogłosił odejście z Formuły E po nadchodzącym sezonie.
Wodór jest też jedną z opcji na przyszłość w Rajdowych Mistrzostwach Świata. Od 2022 r. do WRC wkracza technologia hybrydowa, która nie przyciągnęła żadnych nowych producentów. Ci zresztą nie mogą się za bardzo wykazać, bowiem systemy do aut nowej klasy Rally1 dostarcza jeden zewnętrzny dostawca (Compact Dynamics). W 2025 r. w życie wejdzie już nowy regulamin techniczny, a jedną z opcji powtarzających się w kuluarach jest właśnie wykorzystanie wodoru. Zmiana trendów w motorsporcie może za jakiś czas mieć także przełożenie na auta drogowe. Producenci, którzy definitywnie zrezygnowali z badań nad wodorem (stawiając tylko na elektryki z baterią), mogą sporo ryzykować.
🔹Regenerację energii⚡️aktywuje ciśnienie hamulca +5 bar i pedał hamulca -30%
🔹+80% naładowania🔋= regeneracja zabroniona ❌należy od razu dać boost💥
🔹Jeśli po💥bateria ma nadal +80%, trzeba puścić gaz lub wcisnąć hamulec i znów dać boost💥 pic.twitter.com/Kf9fRTK8I7
— Marcin Zabolski (@MarcinZabolski) January 2, 2022