Kierowcy w Polsce, ale i w całej Europie mogli paść ofiarą skandalicznego oszustwa. Chodzi o sprzedaż napędzanych na diesel popularnych samochodów, które miały mieć zafałszowaną specyfikację. W razie udowodnienia zarzutów, nabywcy mogą liczyć na potężne odszkodowania.
Diesel w nowej aferze
Prokuratorzy z Niemiec, Włoch i Węgier prowadzą naloty na biura firm popularnych firm motoryzacyjnych. Dotyczy to rzekomego stosowania nielegalnych urządzeń oszukujących w silnikach Diesla Suzuki. Podobnie jak w przypadku dieselgate Volkswagena, urządzenia zapewniały sfałszowane odczyty emisji, zgodne z przepisami Unii Europejskiej.
Według prokuratury we Frankfurcie, Suzuki jest podejrzane o oszustwo polegające na rzekomej sprzedaży ponad 22 000 nielegalnych pojazdów. Nie sprecyzowano, na jakie rynki trafiły auta z nielegalnie zmodyfikowanymi silnikami Diesla. Prokuratorzy twierdzą, że urządzenia oszukujące wykorzystano do znacznego ograniczenia lub całkowitego wyłączenia oczyszczania spalin w celu zmniejszenia emisji NOx.
Które modele samochodów są podejrzane?

Z ustaleń wynika, że urządzenia montowano w Suzuki SX4 S-Cross, Swift i Vitara. Są to zatem modele dość popularne zarówno w Polsce, jak i całej Europie. Jednak postępowanie nie dotyczy jedynie menedżerów Suzuki, bo cień podejrzeń pada też na dostawców. Agencja dpa podała, że chodzi o dyrektorów koncernu Fiat Chrysler Automobiles (dziś wchodzącego w skład Stellantis) oraz Marelli.
FCA rzekomo dostarczyło silniki Diesla wraz z oprogramowaniem firmy Marelli. Wczoraj przeszukano siedziby firm z Heidelbergu w Niemczech, Corbetty we Włoszech i Esztergomia na Węgrzech. Dpa podała, że prokuratorzy przejęli dane odnośnie korespondencji, komunikacji, oprogramowania i dokumentów dotyczących planowania.
Skąd silniki Fiata z Suzuki?

Nielegalne silniki Diesla montowano w samochodach na Węgrzech, gdzie Suzuki ma fabrykę. Fiat dostarczał tam jednostki wysokoprężna na mocy umowy zawartej z japońską marką w 2011 r. Rzecznik Suzuki, którego europejska siedziba znajduje się w Niemczech, powiedział, że firma i lokalny zarząd „współpracują z organami śledczymi”. Podobny przekaz wystosowały także Stellantis oraz Marelli.
To nie pierwsza i być może nie ostatnia odsłona afery z oszukiwaniem w silnikach Diesla. Organy regulacyjne na całym świecie testują modele z jednostkami wysokoprężnymi, odkąd Grupa Volkswagen przyznała w 2015 r., że używa nielegalnego oprogramowania do oszukiwania amerykańskich testów emisji. W przypadku niemieckiego koncernu problem dotyczył aż 11 mln aut. Do tej pory VW kosztowało to ponad 40 mld dolarów w postaci napraw pojazdów, grzywien i rezerw na przyszłe roszczenia prawne.
Źródło: Reuters, dpa, Automotive News