W czwartek wieczorem rosyjskie ministerstwo obrony podało, że krążownik „Moskwa” zatonął podczas holowania w warunkach sztormu. Wcześniej armia ukraińska poinformowała, że okręt został trafiony dwiema rakietami manewrującymi Neptun. Taka retoryka Kremla nie może dziwić, Rosjanie nigdy nie przyznają się, że perła ich floty na morzu czarnym została zatopiona przez ukraińskie wojsko.
Ocalono garstkę ludzi
Jak podaje radio Tok FM, potwierdzono informację o uratowaniu 58 marynarzy z rosyjskiego krążownika rakietowego „Moskwa”, który został zatopiony w czwartek na Morzu Czarnym przez ukraińskie siły zbrojne. Takie informacje przekazał wcześniej rosyjski opozycjonista Ilja Ponomariow. Jak dodał, „personel okrętu liczył 510 osób”.
Wystarczyły dwa pociski, by 750 mln dol. poszło na dno. Tym samym rosyjski krążownik udał się tam, gdzie w pierwszych dniach wojny odesłali go obrońcy Wyspy Węży. „Moskwa” była kluczowym elementem operacji na Morzu Czarnym.
DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU POD ZDJĘCIEM
Ogromna strata dla Putina
„Tylko strata okrętu podwodnego zdolnego wystrzeliwać pociski balistyczne albo Kuzniecowa (jedynego lotniskowca Rosji) byłaby większym ciosem dla rosyjskiego morale i reputacji marynarki wojennej w rosyjskim społeczeństwie”. – powiedział emerytowany kapitan amerykańskiej marynarki Carl Schuster, były dyrektor operacji w połączonym centrum wywiadu dowództwa USA na Pacyfiku.