Od początku swojego istnienia, czyli od 2010 roku, Uber cieszy się z dnia na dzień coraz większą popularnością na całym świecie. Dzieje się tak głównie z jednego powodu – przejazdy zamawiane za pośrednictwem specjalnej aplikacji są bardzo tanie. Zazwyczaj, bowiem w tym przypadku było zupełnie odwrotnie.
Uber to bez wątpienia najpopularniejsza na świecie aplikacja, która służy do zamawiania usług transportu samochodowego poprzez kojarzenie pasażerów z kierowcami korzystającymi z dedykowanego programu. W wielu krajach Uber sukcesywnie wypiera z rynku tradycyjne taksówki. Dzieje się tak, ponieważ koszt przejazdu jest dużo niższy, niż w przypadku podróży z licencjonowanymi kierowcami taksówek. Czasem jednak los sprawia, że rachunki za przejazd przy użyciu tej aplikacji są horrendalne.
Rachunek, który zwala z nóg
Ta niecodzienna sytuacja miała miejsce na jednej z dróg nieopodal Waszyngtonu w Stanach Zjednoczonych. Niejaki Andrew Peters tuż po wylądowaniu na lotnisku, zamówił „ubera”, aby dostać się do swojego domu w Richmond, oddalonego o niecałe 170 km. Pech chciał, że przez ogromną burzę śnieżną, która przeszła nad trasą I-95 S, stała się ona kompletnie nieprzejezdna. Z ogromną warstwą śniegu, która pokryła nawierzchnie nie potrafiły poradzić sobie nawet wykwalifikowane służby drogowe. Kierowcy utknęli więc w ogromnym korku – niektórzy nawet na 30 godzin.
Wszystko przez korek
Niestety jednym z nich był Andrew Peters – pasażer Ubera, który spędził w zatorze wraz ze swoim kierowcą prawie 15 godzin. Co gorsza mężczyzna miał świadomość, że licznik cały czas „tyka”. Kiedy w końcu dotarł do domu, jego rachunek wyniósł 200 dolarów, czyli w przeliczeniu prawie 800 zł. Peters zachował się jednak bardzo profesjonalnie i za fatygę oraz niesprzyjające okoliczności wręczył kierowcy dodatkowe 100 dolarów napiwku (396 zł).
Jak się jednak okazało – nie był to wcale koniec wydatków tego dnia. Chwilę później na jego telefon przyszło powiadomienie, że zostanie on obciążony dodatkowymi 400 dolarami. Stało się tak, ponieważ przy dużym natężeniu ruchu, opłata naniesiona na pasażera jest zwiększana, aby zrekompensować kierowcy ponadprogramowy czas za kółkiem. W sumie zatem podróż kosztowała mieszkańca Richmond niecałe 3000 zł.