Czescy policjanci spacyfikowali Polaka w gruzowatym BMW. Posklejał auto taśmą, założył lotkę wielkości kaloryfera i myślał, że jest kozak

Czescy policjanci spacyfikowali Polaka w gruzowatym BMW. Posklejał auto taśmą, założył lotkę wielkości kaloryfera i myślał, że jest kozak

Czescy policjanci spacyfikowali Polaka w gruzowatym BMW. Posklejał auto taśmą, założył lotkę wielkości kaloryfera i myślał, że jest kozak

Podaj dalej

Nagranie, które za chwilę zobaczycie jest najlepszym dowodem na to, że z policją lepiej nie zadzierać. Co więcej – takich scen chcielibyśmy oglądać jak najmniej, ponieważ kierowcy tego pokroju po prostu przynoszą wszystkim Polakom wstyd za granicą. Nagranie ma już swoje lata, ale chyba daje jasną odpowiedź na pytanie, które wielu z nas zadaje sobie od wielu lat – dlaczego w Czechach tak bardzo nas nie lubią. Zobaczcie jak przebiegał pościg za polskim kierowcą, w tzw. „gruzie”.

Dostał to, na co zasłużył

Na wstępie trzeba zaznaczyć, że policja w Czechach do wypełniania swoich obowiązków podchodzi bardzo skrupulatnie. Mandaty u naszych południowych sąsiadów należy płacić na miejscu gotówką, więc warto pamiętać o nieprzekraczaniu prędkości. Kara za tego typu wykroczenie to 1000 do 10 000 CZK i 5 punktów karnych (po uzbieraniu 12 nie można jeździć po czeskich drogach przez rok).

Dużo gorzej będzie, jeśli ktoś zdecyduje się uciekać przed patrolem drogówki. Wtedy może dojść do scen, jakie za chwilę zobaczycie na poniższym nagraniu. Szkoda tylko, że „bohaterem” tego materiału jest nasz rodak, który gruzowatym BMW oklejonym taśmą (pewnie po to, żeby się nie rozleciało), siał spustoszenie na jednej z dróg w pobliżu miasta Karvina. Na samym końcu dostał dokładnie to, na co zasłużył.

Przeczytaj również

Redakcja WRC News

Redakcja WRC News