Nowy podatek obciąży wszystkich, nie tylko kierowców
Podatek od przejechanych kilometrów nie jest nowością dla kierowców zawodowych. W marcu tego roku decyzję o wprowadzeniu takiego opodatkowania podjęły Niderlandy. Opłata zacznie obowiązywać już od 2026 roku i obejmie kierowców prowadzących pojazdy użytkowe powyżej 3,5 t. Przychody z nowego podatku wniosą do budżetu miliardy euro przychodu.
Nie jest tajemnicą, że podatek od przejechanych kilometrów pojawi się także w Danii. Rząd podpisał już taką ustawę w lipcu. Wiadomo już, że od 2025 r. kierowcy stają się tam jednocześnie poborcami i podmiotami podatkowymi. Jak czytamy w duńskich mediach, tym podatkiem politycy zerwali z zasadą opodatkowania konsumpcji, a nie produkcji.
Nowy wydatek, to taki, którego nie można uniknąć, nawet gdyby się chciało. Rząd może liczyć na milionowe zyski. Wiadomo jednak, że zapłacą go wszyscy. Taki podatek bowiem oznacza, że wyższe rachunki zobaczą nie tylko konkretna grupa kierowców, ale także konsumenci i duńska produkcja.
Czy za polskie i inne zagraniczne ciężarówki trzeba będzie opłacać takim podatkiem? Odpowiedź na to pytanie skierowane do duńskiego ministra transportu w dniu 18 lipca ma się pojawić w ciągu 3 tygodni. Wiadomo jednak, że takie się przewiduje.

Podatek za każdy kilometr to 2,5 miliarda koron ekstra dochodu
Początkowa opłata, która zacznie obowiązywać od 2025 obejmie jedynie ciężarówki. W 2027 r. zapłacą go również kierowcy busów do 3,5 tony. Taki nowy obowiązek oznacza kłopoty dla przewoźników. Wysokość podatku będzie zależała od tego, do jakiej klasy emisji spalin należy ciężarówka. Konkretnie od tego, ile CO2 emituje ciężarówka na kilometr. Taka stawka podatku wyniesie średnio 1,3 DKK za przejechany kilometr w 2030 roku.
– „Teraz drożej będzie być Duńczykiem i trudniej będzie prowadzić firmę transportową. Zwłaszcza poza dużymi miastami- mówi Karsten Lauritzen, dyrektor branżowy w DI Transport.
Zgodnie z tekstem ustawy szacuje się, że podatek zmniejszy emisje CO2 o około 0,4 mln ton w 2030 r., a także zapewni „korzyści społeczno-gospodarcze”. Co na to branża transportowa?
Wprowadzenie nowego podatku spotkało się z krytyką branży transportowej. Eric Ostergaard, szef DTL nie ma wątpliwości, że nowe obciążenie finansowe „negatywnie wpłynie na środowisko biznesowe w odległych rejonach kraju”.
“Ogólnie rzecz biorąc, podatek daje przewoźnikom dodatkowy rachunek w wysokości 2,5 miliarda DKK rocznie, a nie mają oni prawdziwych ekologicznych alternatyw, więc jest to wydatek, którego nie mogą uniknąć, nawet gdyby chcieli. Jestem bardzo zirytowany, że rząd przyjmuje szkodliwy podatek i przerzuca rachunek na konsumentów i duńską produkcję” – mówi Karsten Lauritzen, dyrektor branżowy w DI Transport.

Branża musi dźwignąć nowy podatek albo przesadzić kierowców do drogich e- ciężarówek
W związku z tym, że przewoźnikom nie postawia się wyjścia, muszą rozważyć zakup pojazdów elektrycznych. Część już poczyniła takie zakupy. Jeden niedawno odebrał dostawę swojej pierwszej ciężarówki z napędem elektrycznym do przewozu konkretnego towaru- odpadów ze statków wycieczkowych zawijających do Kopenhagi. Taki nowy pojazd dla kierowców zawodowych wart jest 2,5 miliona koron duńskich. – To ponad dwa razy więcej niż kosztuje zwykła ciężarówka.
Naprawdę chcemy przyczynić się do tej transformacji. Wymaga to jednak znacznego zrozumienia ze strony naszych klientów, a ostatecznie konsumentów, ponieważ elektryczne ciężarówki sprawiają, że zadania transportowe są znacznie droższe” – mówi Henrik Tofteng, właściciel firmy transportowej o tej samej nazwie w branży d 39 lat.
W Konfederacji Duńskiego Przemysłu (DI) Karsten Lauritzen, dyrektor branżowy DI Transport, zwraca uwagę, że efekt klimatyczny jest znikomy, podczas gdy szkody dla biznesu są ogromne. Kierowcy nie aprobują takiej zielonej polityki. Doszło już do poważnych protestów.
Ciężarówka elektryczna może przejechać około 200 kilometrów na jednym ładowaniu. A 200 kilometrów pozwala w firmie Henrika Toftenga do wykonania czterech codziennych zadań. Zadania te można wykonać w ciągu pięciu godzin. Potem ciężarówka musi wrócić do Brøndby, aby ją naładować. Zajmuje to czas i skutkuje mniej wydajnym dniem pracy, w tym czasie kierowca nie może świadczyć pracy. To oznacza, że bez odpowiedniej rozbudowy infrastruktury ładowania, nie będzie żadnej zielonej transformacji, tylko dodatkowe dochody dla rządu w Danii. NIE PRZEGAP: Kierowcy muszą się liczyć z takim obowiązkiem. Albo zrobią to w terminie 30 dni, albo stracą nawet 1000 zł
źródło: www.danskindustri.dk, www.fremtidenlogistik.dk