Do czego zmierza aktualnie Unia Europejska, jeśli chodzi o motoryzację? Istnieje kilka punktów, nad którymi można, bądź należy się zastanowić. Przede wszystkim, unia chciałaby, aby nikt z nas nie posiadał własnego samochodu. Wszyscy mamy przesiąść się na komunikację miejską. Posiadanie własnego auta jest przecież nieekologiczne, a komunikacja publiczna ma uratować przecież cały otaczający nas świat. Co w tym niezrozumiałego, prawda? Brak własności czegokolwiek – to pomoże.
Ale jeśli już ktokolwiek miałby coś posiadać… to będzie to oczywiście samochód elektryczny. Zamykamy oczy i uszy na wszystko, co się widzi i słyszy na temat aut elektrycznych. Kompletnie nie bierzemy pod uwagę szkodliwego procesu produkcji tego samochodu. Nie zwracamy uwagi na źródło prądu, na ceny prądu, ani na to jak „ekologiczne” rzeczywiście są samochody elektryczne. Kompletnie nie zwracamy na to uwagi – nie mówimy o tym, bo przecież propaganda pro-elektryczna musi trwać.
Masz taki samochód? Bądź gotowy na to, że nie przejdzie przeglądu technicznego. Dlaczego?
I załóżmy nawet, że część osób przesiądzie się na transport publiczny, a reszta kupi sobie samochody elektryczne. Będzie dokładnie tak, jak życzy sobie tego Unia Europejska. I co teraz? Czy temat jest zamknięty i od tego czasu wszyscy będziemy sobie żyć w zgodzie przy doskonałej jakości powietrza? No nie, bo przecież samochody na jakość powietrza wpływają w marginalny sposób. Nie to co przemysł, czy ogrzewanie domów i mieszkań. Ale OK – nie o tym teraz. Bo przecież unia po chwili wymyśli kolejne absurdalne przepisy. Jak zakaz jazdy w zimie?
Ropa naftowa o wiele tańsza, niż przed wojną. Wiemy, dlaczego benzyna i diesel są takie drogie…
Elektryk w zimie…
Samochód elektryczny i zima. To połączenie nigdy się nie uda. A przynajmniej w kolejnych kilkudziesięciu latach na pewno. Zacznijmy od tego, że te auta zimą po prostu zwyczajnie nie działają tak, jak powinny. Internet pełny jest materiałów w których właściciele mają problem, aby dostać się do auta. Na przykład do Tesli, która przy mrozach zmienia się w auto, do którego nie da się dostać. Poniżej przykład – kierowca chce wsiąść do auta i jechać… natomiast przy niskich temperaturach wejście do własnego auta staje się wręcz niemożliwe.
.@elonmusk .@Tesla I love you but can you hire a designer/engineer from places where the weather gets bad so that we don’t have to deal with bad design like this again?? This is after 30+ minutes of preheating the car to 80 degrees. Also wipers and side mirrors were frozen too pic.twitter.com/HO8igw131x
— raze (@GoneRTheDayz) January 30, 2019
Załóżmy, że już uda się wam wejść do auta. Co teraz? No i teraz musicie się przygotować na to, że wasz samochód będzie miał o wiele mniejszy zasięg, bo przecież kiedy jest zimno, to baterie dostają w kość. A kiedy włączysz sobie ogrzewanie, to już w ogóle. Ten kierowca przedstawił przykład – zasięg jego Tesli zimą spada o około 25%. A w przypadku starszych samochodów jest jeszcze gorzej. W ubiegłym roku na jednej z grup użytkownik „pochwalił” się, że jego samochód w zimie od pełnego naładowania przejechał… 2 kilometry.
Dla zainteresowanych. Tesla 3 vs mróz. Zużycie prądu, a za tym zasięg mniej więcej minus 25%. pic.twitter.com/WHuVndGjPj
— Juliusz Kornaszewski (@Juliuszk) November 21, 2022
Jeśli zasięg maleje – stopniowo – o 25% a potem o 50 albo i więcej, to o wiele częściej trzeba samochód ładować. Częstsze ładowanie to więcej zużytej energii – czy jest to ekologiczne? Nie powiedziałbym. A jeśli coś nie jest ekologiczne, to według unii trzeba tego zakazać. A zatem żegnamy się z samochodami. Przynajmniej w zimie – wtedy jazda jest szkodliwa. Można jeździć tylko latem… o ile oczywiście pogoda jest ładna i mamy wysoką temperaturę. Bo inaczej to też nie…