Wyprzedzanie się ciężarówek to widok, który zawsze budzi wiele emocji. Zazwyczaj tych negatywnych, bądź też wręcz skrajnie negatywnych. Patrząc na te sceny tracimy cierpliwość. Czy manewr ten zostanie zakazany na terenie całego kraju?
Jakie powinno być wzorowe wyprzedzanie? Przede wszystkim bezpieczne, szybkie i skuteczne. I zazwyczaj takie jest. Decydujemy się na taki manewr kiedy jedziemy zdecydowanie szybciej od poprzedzającego nas auta i jesteśmy pewni, że sprawnie możemy go wyprzedzić. Kilka sekund i spokojnie jedziemy dalej. Mowa o naturalnej czynności, której na polskich drogach codziennie są dziesiątki, albo i setki tysięcy.

Ale mam wrażenie, że nie zawsze takie wyprzedzanie powinno być dozwolone. Mowa na przykład o tirach. Ich wyprzedzanie to prawdziwa udręka dla reszty kierowców. Gdyby jeszcze taki manewr trwał 15, czy 20 sekund – OK. Pewnie wielu kierowców i tak by się zdenerwowało, ale można by to znieść. Natomiast kiedy takie manewry trwają minutę, dwie minuty, albo nawet więcej… wtedy jest już wyraźny problem.
Czy takie coś powinno być zakazane? Można bez problemu taki przepis wprowadzić. Zdecydowała się na to już Słowenia, gdzie od 1 listopada wyprzedzanie się tirów na autostradzie jest zabronione w godzinach od 6:00 do 18:00. Za złamanie takiego zakazu grozi grzywna w wysokości 300 euro. W przeliczeniu to ponad 1360 zł.

Podobny zakaz również w Polsce?
Na ten moment nic nie wiadomo o tym, aby takie przepisy były szykowane również w naszym kraju. A szkoda, bo na pewno by się przydały. W listopadzie ubiegłego roku, kiedy przepis wprowadzała Słowenia, „Interia” zapytała swoich czytelników w ankiecie, czy chcieliby zakazu wyprzedzania się tirów również w naszym kraju. Ponad 82% osób odpowiedziała, że tak. Wydaje się, że to mówi wszystko na ten temat.
Co na to kierowcy tirów? Oni zapewne znaleźli się w tych 18%, którym pomysł się nie spodobał. Po części możemy ich zrozumieć. Konkretne terminy, zobowiązania itd. Za przykład weźmy kierowcę, któremu się nie spieszy i który chce oszczędzać paliwo. Jedzie sobie, powiedzmy, 87, albo 85 km/h. Albo nawet mniej – to mało istotne. I dojeżdża do niego kierowca, któremu się spieszy i chce jechać 90 km/h. W tej sytuacji wyobrażam sobie, że ten drugi musi jechać za pierwszym i modlić się, aby ten zjechał na najbliższym zjeździe… albo przyspieszył.

Z drugiej strony – co to interesuje zwykłych kierowców? Oni chcą płynnie dostać się z punktu A do punktu B i niekoniecznie interesuje ich to, że jeden kierowca jedzie o 1 km/h szybciej od drugiego i teraz będą się wyprzedzać przez 3 minuty. A niestety – dokładnie tak to w większości wypadków wygląda.