Autostrady w Polsce do niedawna działały w oparciu o bramki i fizyczne płacenie za przejazd na autostradzie. Z jednej strony był to sposób dosyć klasyczny, przestarzały, ale z drugiej strony działał bez zarzutu. OK – jedynym, do czego można by się przyczepić, było to, że czasami przy bramkach tworzyły się korki. Ale zazwyczaj nie były one jakieś szczególnie długie. Ale tak – to jakiś minus.
Wtem na A2 i na A4 wprowadzono legendarny system e-Toll. Ludzie godzinami próbowali się tam zarejestrować i wprowadzić wszystkie niezbędne (?) dane. Proces doprowadzenia aplikacji do stanu używalności był niezwykle czasochłonny… a finał był taki, że i tak większość osób nie miała pojęcia, jak z tej aplikacji e-Toll korzystać. Taka to innowacja.
Nowe ceny paliw w Polsce? Benzyna 7,64 zł, diesel 8,89 zł a LPG 3,68 zł. Przygotujcie się!
Teraz słyszymy, że sam system też nie działał najlepiej. Był m.in. problem z kamerami, które nie rozpoznawały gabarytów samochodów… To pewnie jeden z wielu problemów. Wiele osób skreśliło e-Toll już w momencie zmagań z rejestracją do aplikacji. I ja się im nie dziwię – sam za wszelką cenę staram się unikać jazdy A4 i A2, ponieważ nie chce mi się w tym babrać i liczyć na to, że coś zadziała albo nie.
Autostrady za darmo?
Jak można by rozwiązać problem? Jeden z cywilizowanych sposobów to po prostu winiety. Taki system obowiązuje m.in. w Austrii, Bułgarii, Czechach, Słowacji, Rumunii, Słowenii, Szwajcarii, czy na Węgrzech. I działa to doskonale – kupujesz sobie „bilecik” przez internet i jedziesz. Żadnych bramek, żadnych aplikacji, żadnej zbędnej „biurokracji”. Kupujesz winietę i jedziesz. Proste.
Nie ładujcie samochodów elektrycznych! Brakuje prądu. Ale tak – kup sobie samochód elektryczny
Jeszcze więcej krajów udostępnia swoje autostrady i drogi ekspresowe po prostu za darmo… I w ogóle bym się nie obraził, aby taki system działał też u nas. Za darmo można podróżować po drogach m.in. w Belgii, Finlandii, Estonii, Litwie, Niemczech, Szwecji, czy Wielkiej Brytanii. I komu to przeszkadza?