W sklepach coraz drożej? Inflacja nie odpuści?
Ile razy w ostatnich dniach, czy tygodniach, mieliście taką rozmowę… Nie ważne z kim. Z rodziną, z żoną, ze znajomymi, kolegami, czy koleżankami z pracy. Rozmowę w znanym schemacie „nie kupiłem w tym sklepie prawie nic, a wydałem x złotych”. W miejsce tego „x” możecie sobie wstawić dowolną sumę. Nie kupiłem prawie nic, a zostawiłem w sklepie 100 zł. Przyznajcie się sami przed sobą. Ile w ostatnich tygodniach odbyliście takich rozmów? Według was w sklepach jest taniej, czy drożej? Jak działa inflacja?

„W porównaniu do I półrocza 2022 r., od stycznia do czerwca 2023 r. codzienne zakupy podrożały średnio o ponad 20%” – czytamy na portalu „Interia” opis „Indeksu cen w sklepach detalicznych”. Przypominam, że pierwsze półrocze 2022 to nie tylko styczeń i połowa lutego. Bo pewnie od razu wiele osób by powiedziało, że wojna i że dlatego jest drożej. Pierwsze półrocze 2022 roku skończyło się w 30 czerwca 2022 roku. Ponad cztery miesiące po rozpoczęciu wojny. I od tego czasu… i tak w pierwszym półroczu 2023 roku było jeszcze o 20% drożej.
O ponad 32% podrożały warzywa. Karmy dla zwierząt o niecałe 32%. Chemia gospodarcza, dodatki spożywcze, mleko, ser, pieczywo, produkty sypkie, napoje, wędliny, słodycze, desery, ryby, środki higieny, mięso, owoce… mógłbym tak wymieniać długo. Kwestia w tym, że w polskich sklepach jest po prostu drożej. O 20%. I tak mi się wydaje, że nikogo nie trzeba przekonywać do tych danych „Interii”. Tak mi się wydaje, że wszyscy jesteście tego świadomi. Że każdy z was poczuł to na własnym portfelu.
Inflacja jest mniejsza. Czyli jest taniej?
Nie wiem dlaczego, ale niektórzy błędnie uważają, że spadek inflacji oznacza spadek cen. Oczywiście nie ma w tym żadnego sensu. Inflacja to wskaźnik wzrostu cen. Jakakolwiek by ona nie była, to właśnie oznacza, że jest drożej. Jeśli występuje jakakolwiek inflacja, jest drożej. Czytałem ostatnio takie dosyć śmieszne, ale zarazem trafne porównanie. W 2022 roku ktoś przytył 20 kg. W 2021 roku „tylko” 10 kg. Ten wskaźnik zatem zmalał o połowę. Natomiast to nie oznacza tego, że ten ktoś schudł. Znowu przybrał na wadze… tylko trochę mniej.

Dokładnie tak samo jest z inflacją. „Bankier.pl” podaje, że 1 lutego inflacja w Polsce wynosiła 18,4% a 1 lipca 10,8%. Czyli spadła, tak? No tak – spadła – ale to nie oznacza tego, że jest taniej. Oznacza to, że nadal ceny rosną, tylko trochę mniej – trochę w mniejszym stopniu. Oznacza to, że w porównaniu rok do roku ceny już nie wzrastają o 18,4%, tylko o 10,8%. Nie rozumiem skąd komuś się wzięło, że spadek inflacji to spadek cen. To ciągły, nieustający przyrost cen… tylko trochę w mniejszym stopniu.
Kiedy będzie taniej?
Wszyscy byśmy chcieli tego, aby było taniej. Aby coś w końcu stało się z cenami. Nie chodzi nawet o to, aby utrzymywały się na takim poziomie i aby już nie rosły. Chodzi o to, aby one po prostu zmalały. To, ile trzeba zapłacić za niektóre produkty, to absolutny skandal. Można z niedowierzaniem złapać się za głowę i pomyśleć – jak to jest w ogóle możliwe? Natomiast czy nam się to podoba, czy nie – taka jest rzeczywistość.