Wyprzedzanie wydaje się stosunkowo łatwym manewrem. Wiele natomiast zależy od okoliczności i sposobu, w jaki je wykonamy. Coś, co wydaje się łatwe i bezproblemowe, może okazać się niezwykle trudnym, a co gorsza niebezpiecznym i zagrażającym zdrowiu i życiu innych. Dlatego warto jest poznać przepisy, którymi obwarowany jest ten manewr. Przepisy, które być może należałoby uaktualnić biorąc pod uwagę to, co czasami dzieje się na drogach?
Za takie wyprzedzanie stracisz prawo jazdy?
„Kierujący pojazdem jest obowiązany przed wyprzedzaniem upewnić się w szczególności, czy: ma odpowiednią widoczność i dostateczne miejsce do wyprzedzania bez utrudnienia komukolwiek ruchu; kierujący, jadący za nim, nie rozpoczął wyprzedzania; kierujący, jadący przed nim na tym samym pasie ruchu, nie zasygnalizował zamiaru wyprzedzania innego pojazdu, zmiany kierunku jazdy lub zmiany pasa ruchu” – mówi ustawa Prawo o ruchu drogowym. Konkretniej art. 24. ust. 1.

„Kierujący pojazdem jest obowiązany przy wyprzedzaniu zachować szczególną ostrożność, a zwłaszcza bezpieczny odstęp od wyprzedzanego pojazdu lub uczestnika ruchu. W razie wyprzedzania roweru, wózka rowerowego, motoroweru, motocykla, hulajnogi elektrycznej, urządzenia transportu osobistego, osoby poruszającej się przy użyciu urządzenia wspomagającego ruch lub kolumny pieszych odstęp ten nie może być mniejszy niż 1 m” – mówi ust. 2. tego konkretnego artykułu.
„Zabrania się wyprzedzania pojazdu silnikowego jadącego po jezdni: przy dojeżdżaniu do wierzchołka wzniesienia; na zakręcie oznaczonym znakami ostrzegawczymi; na skrzyżowaniu, z wyjątkiem skrzyżowania o ruchu okrężnym lub na którym ruch jest kierowany” – czytamy dalej w ustawie. I wydaje się, że to wszystko są kwestie absolutnie oczywiste. Widoczność, odpowiednie miejsce, upewnienie w lusterku, sygnalizacja zamiaru, szczególna ostrożność, odstęp… to wszystko są kwestie oczywiste, prawda?
Co z wyprzedzaniem na podwójnej ciągłej?
Nie każdy o tym wie, ale nie ma przepisu zabraniającego wyprzedzania na podwójnej ciągłej. Takie wyprzedzanie jest bowiem możliwe. Oczywiście przy spełnieniu pewnych konkretnych warunków. Można wyprzedzić na przykład rowerzystę, inną osobę poruszającą się np. na hulajnodze, motocyklu, czy pojazd, który porusza się bardzo wolno. Kwestia w tym, aby przy tym wyprzedzaniu nie najechać na linię. Bo o ile sam manewr przy linii podwójnej ciągłej nie jest zabroniony, tak już najechanie na tę linię jest niedozwolone i grozi za to mandat.
Natomiast bardzo często zdarza się, że wyprzedzanie nie ma nic wspólnego z tym, co napisałem wcześniej. Niektórzy kierowcy nie zwracają uwagi na to, czy manewr można wykonać bezpiecznie. Robią to w miejscu niedozwolonym, przekraczając podwójną ciągłą, przed skrzyżowaniem, na przejściu dla pieszych, przed zakrętem, albo wzniesieniem. Nie zachowują odpowiedniego odstępu – mówiąc w skrócie – nie myślą o tym, co robią i jakie może to mieć konsekwencje. Ale często robią jeszcze coś innego…
Za to powinno odbierać się uprawnienia?
Ileż to razy widzieliśmy już taką scenę, w której kierowca jedzie bardzo szybko i dojeżdża do kogoś, kto porusza się lewym pasem. Mamy podjeżdżanie pod zderzak, mruganie „długimi” światłami, często klakson, nerwowe ruchy. To już jest początek problemów. Kiedy kierowca na lewym pasie w końcu ma miejsce i zjeżdża na prawy pas, dzieją się rzeczy, które trudno jest wytłumaczyć. Ten sam kierowca, któremu tak się spieszyło i tak chciał wyprzedzić, nagle zmienia zdanie. Ma dużo czasu.
Zajeżdża drogę, gwałtownie hamuje, blokuje kierowcę… W niektórych przypadkach wszystko to prowadzi do tego, że taki drogowy agresor chce zatrzymać drugiego kierowcę – wtedy wychodzi z samochodu i czuje nieodpartą potrzebę dyskusji. Bo przecież trzeba temu drugiemu „udzielić lekcji”, prawda? I wszystko to jest moim zdaniem zachowaniem niedopuszczalnym. Samo zajechanie drogi i gwałtowne zahamowanie przed maską drugiego kierowcy powinno być czymś, za co kierowcy tracą prawo jazdy. To nie jest niewinna gra, a zachowanie, które może doprowadzić do tragedii.
Nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć czym może się zakończyć gwałtowne hamowanie tuż przed maską drugiego pojazdu, czy też nagłe zajechanie mu drogi. Szczególnie, jeśli mówimy o autostradzie, albo drodze ekspresowej, gdzie kierowcy poruszają się z prędkością przekraczającą 100 km/h. Co może się wtedy wydarzyć? Sami odpowiedzcie sobie na to pytanie, albo odpowiedzi poszukajcie na YouTube. Tam nie brakuje przykładów. Natomiast mówiąc w skrócie – nigdy nie wyniknie z tego nic dobrego.