Nowy dodatek wynoszący nawet 300 zł miesięcznie?! Zapewne każdy z was uśmiechnął się na taką myśl. Wiele osób bardzo uważnie śledzi temat wszelkiego rodzaju dodatków. W czasie tak potężnej drożyzny i szalejącej inflacji każdy grosz jest na wagę złota. A jeśli nagle można dostać dodatkowe 300 zł do budżetu? No cóż – jak tu nie skorzystać, prawda? To coraz bardziej popularna sprawa.
Nowy dodatek. Nawet 300 zł?!
W naszym kraju zwolenników wszelkiego rodzaju dodatków jest mam wrażenie tyle samo, co ich przeciwników. Jedni rzucają się na każdy możliwy dodatek, uważając, że ktoś im coś „daje za darmo”. Drudzy podkreślają, że na te wszystkie dodatki my wszyscy składamy się w wyższych podatkach. Skądś na to wszystko muszą przecież znaleźć się pieniądze. Nie każdy ma świadomość tego, że my wszyscy się składamy na te świadczenia w podatkach. Im więcej dodatków, tym więcej pieniędzy zostawisz w sklepach itd.

Natomiast w tym konkretnym przypadku sprawa jest odrobinę inna. Akurat tutaj nie mówimy o dodatku od państwa, tylko od pracodawcy. Natomiast co do zasady wygląda to bardzo podobnie. Właściciel firmy musi wygospodarować dodatkowe pieniądze na jakieś benefity i świadczenia dla pracowników? Pracownik się cieszy, bo dostanie dodatkowe pieniądze. Natomiast właściciel firmy koniec końców podniesie koszt świadczonych przez siebie usług, czy sprzedawanych towarów.
Kto koniec końców „zapłaci” za te nowe dodatki i świadczenia? Ten, kto jest na końcu „łańcucha pokarmowego”, czyli zwykły obywatel. Obywatel, który idzie do sklepu na zakupy. Który zamawia sobie firmę do wykonania konkretnej usługi. Obywatel, który jedzie zatankować paliwo, albo musi zapłacić rachunek i zastanawia się, dlaczego to wszystko jest coraz droższe? Ten sam obywatel… który jednocześnie będzie się cieszył z tego, że ktoś zaoferował mu nowy dodatek. Z tego, że ktoś chce mu dać pieniądze „za darmo”.

O co chodzi tym razem?
Po raz kolejny wracamy do ustawy traktującej o pracy zdalnej. Kwestia ta została uregulowana prawnie. Zarówno pracodawca, jak i pracownik, mają teraz nowe prawa i możliwości, ale też jednocześnie nowe obowiązki. Dla przykładu – jednym z praw pracownika jest domagać się podwyżki ze względu na poniesione koszty – np. energii elektrycznej, czy internetu. Obowiązkiem pracodawcy jest taki dodatek pracownikowi wypłacić. Oczywiście temu, który pracuje zdalnie. I temu, który udowodni, że ta praca zdalna jest w jego przypadku koniecznością, a nie wymysłem.
Natomiast fakt jest faktem – pracodawca musi wypłacić pieniądze pracownikowi z tego tytułu. O jakich mówimy pieniądzach? Jedni twierdzą, że realna wartość takiego wsparcia wynosi kilkanaście złotych. Inni, że między 50 a 100 zł. Są firmy, w których takie wsparcie określane jest nawet na 300 zł miesięcznie. I bardzo możliwe, że chodzi po prostu o zupełnie różne przypadki. Tak naprawdę przepisy nie określają, jaka to ma być kwota. Na ten moment trwają rozmowy między pracownikami i pracodawcami. Obie strony starają się osiągnąć kompromis.

Dodatek na internet?
Wiele oczywiście zależy od sytuacji. Na portalu „o2” czytamy wypowiedź eksperta, który spekuluje na ten temat. „Łącze internetowe, które i tak każdy z nas w domu posiada”. No tak, ale może niezupełnie ktoś chciałby z niego korzystać w sprawach służbowych? Może komuś wystarczał internet w telefonie? A ze względu na to, że musi zabierać pracę do domu, musiał kupić modem z dodatkowym internetem i płaci za niego dodatkowe pieniądze? Tylko dlatego, że musi pracować w domu. Zależy od rodzaju obowiązków… ale co, jeśli ktoś notorycznie musi przetwarzać jakieś dane, przesyłać pliki i tak dalej? Naprawdę komuś się wydaje, że internet jest za darmo? Że taki transfer można mieć za 15 zł miesięcznie?
A co z energią elektryczną? Znów – zależy od rodzaju wykonywanych obowiązków. Bo przecież „laptop zużywa niewiele energii”. A kto powiedział, że pracę zdalną wykonuje się wyłącznie na laptopie? I że jest to laptop, a nie komputer… albo kilka komputerów? Z zewnątrz bardzo łatwo się ocenia…