Czy na polskich drogach mandat można dostać niemal za wszystko? W zasadzie… to tak. O ile mówimy o jakimś złym zachowaniu. Nawet jeśli konkretnego punktu, konkretnego zachowania nie ma w ustawie… to jest jeden przepis, który zmienia wszystko. Na jego podstawie funkcjonariusz policji może nas ukarać… niemal za wszystko. Przyznajcie, że to dosyć istotna kwestia…
Mandat niemal za wszystko?
Ustawa Prawo o ruchu drogowym ma mnóstwo artykułów. Te dzielą się z kolei na ustępy, punkty, podpunkty i tak dalej. Ciężko jest zliczyć wszystko, co znajduje się w tej ustawie. Wszystko, za co teoretycznie na drogach możemy zostać ukarani. A nawet, gdyby tam czegoś nie było, gdyby artykuły nie opisywały konkretnego zachowania… to i tak jest pewien przepis. Przepis, który wiele zmienia i na podstawie którego można by kierowcę ukarać niemal za wszystko. Co to dokładnie za przepis?

Pierwszy artykuł w ustawie określa, co jest przedmiotem regulacji. Dowiadujemy się tam, że jest to ustawa określająca zasady ruchu na drogach, w strefach zamieszkania, czy strefach ruchu, konkretne zasady, warunki, wymagania i tak dalej. Artykuł drugi to definicje, które później znajdujemy w ustawie. Pierwszym artykułem zawierającym jakiekolwiek „normalne” przepisy jest artykuł trzeci. Otwiera on rozdział pierwszy o nazwie „zasady ogólne”. Tak więc próbując zapoznać się z przepisami zaczynamy właśnie tutaj.
I jaki jest pierwszy przepis tej ustawy? Co jako pierwsze przekazuje nam ustawodawca? Pierwszy ustęp w pierwszym artykule zatytułowanym „zasady zachowania na drodze” brzmi: „uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze są obowiązani zachować ostrożność albo gdy ustawa tego wymaga – szczególną ostrożność, unikać wszelkiego działania, które mogłoby spowodować zagrożenie bezpieczeństwa lub porządku ruchu drogowego, ruch ten utrudnić albo w związku z ruchem zakłócić spokój lub porządek publiczny oraz narazić kogokolwiek na szkodę. Przez działanie rozumie się również zaniechanie”.
Przepis, który wyjaśnia wszystko
Tak na dobrą sprawę można uznać, że jest to przepis-matka. Przepis nad przepisami. Można odnieść takie wrażenie, że wszystkie, albo większość pozostałych punktów, to tylko rozszerzenie tego pierwszego. „Obowiązani są zachować ostrożność”. To może tak naprawdę oznaczać wszystko. Nawet jeśli w ustawie nie ma jakiegoś konkretnego zachowania, to pod niezachowanie ostrożności można podciągnąć niemal wszystko. Ustawa zakazuje korzystania z telefonu w sposób wymagający trzymania go w ręku. Czyli można korzystać z telefonu w sposób, który nie wymaga trzymania go w ręku? Teoretycznie tak – w praktyce jest to niezachowanie ostrożności.

Już rozumiecie? Teoretycznie pod to niezachowanie ostrożności można by podciągnąć niemal wszystko, co znajduje się w tej ustawie. A nawet zachowania, które się w niej nie znajdują. Każde złe zachowanie na drogach – nie tylko z punktu widzenia kierowcy, ale też pasażera, pieszego i tak dalej, może zostać potraktowane jako niezachowanie ostrożności. Jeśli wydaje ci się, że w ustawie „nie ma na to przepisu” – jest. I to na samym jej początku. W pierwszym możliwym rozdziale, artykule i ustępie.
Mandat?
To taki przepis, który może zakończyć się w każdy możliwy sposób. Od małego mandatu, przez większy… przez zgłoszenie sprawy do sądu, który nałoży grzywnę. Aż po finały, których tutaj przytaczać nawet nie chcemy. Niezachowanie ostrożności to tak naprawdę niezwykle szerokie pojęcie, do którego przypisać można wszystko. Wymiar kary będzie zależał od tego, jak bardzo tej ostrożności nie zachowaliśmy i jakie były tego zachowania konsekwencje.