Winny zawsze jest kierowca. Pieszy zawsze jest poszkodowany, bo to on jest niechronionym uczestnikiem ruchu drogowego. Zawsze grozi mu największe zagrożenie i tak dalej. Taki obraz wyłania się z wielu mediów… szczególnie po wprowadzeniu przepisów dających pieszym pierwszeństwo. Oczywiście mówimy tutaj o pewnego rodzaju patologii i o czymś, co nigdy nie powinno mieć miejsca. Piesi często mają więcej za uszami, niż kierowcy.
To pieszy jest winny? Nie może być!
Jak to pieszy winny? Są ludzie, którzy nigdy nie dopuszczą do siebie takiej myśli. I najgorsze jest to, że ci ludzie w niektórych przypadkach mają w sumie dosyć wiele do powiedzenia. Odpowiadają za konkretną narrację. A później z mediów wyłania się bardzo skrzywiony i patologiczny obraz. Taki obraz, że winny zawsze jest kierowca, a piesi są biedni, niechronieni i zawsze poszkodowani. Jeszcze gorzej jest, kiedy ktoś w to uwierzy. A najgorzej, kiedy uwierzy w to sam pieszy, któremu się wydaje, że ma same prawa a zero obowiązków.

Najgorszym typem pieszego jest ten, który nie myśli. Mamy z takimi bardzo często do czynienia. On wchodzi na drogę, nawet na przejście dla pieszych, nie patrząc, co dzieje się dookoła. Przepisy mówią jasno – pieszy ma pierwszeństwo, tak? Więc wchodzi na drogę, nie obserwując okolicy. A co dzieje się później? Później w mediach znowu słyszymy o tragicznym potrąceniu na pasach. I o pieszym, który jak zwykle był niewinny. Bo przecież zawsze winny jest kierowca, prawda? Nikt nie patrzy na to, co robią piesi.
Piesi mają konkretne obowiązki wynikające z ustawy Prawo o ruchu drogowym. „Pieszy wchodzący na jezdnię, drogę dla rowerów lub torowisko albo przechodzący przez te części drogi jest obowiązany zachować szczególną ostrożność oraz korzystać z przejścia dla pieszych” – mówi ustawa. Przepisy mówią o tym, że pieszemu zabrania się wchodzenia na jezdnię „bezpośrednio przed jadący pojazd, w tym również na przejściu dla pieszych”, oraz „spoza pojazdu lub innej przeszkody ograniczającej widoczność drogi”.

To pieszy też ma jakieś obowiązki?
Zabrania się również „przechodzenia przez jezdnię lub drogę dla rowerów w miejscu o ograniczonej widoczności drogi”, „zwalniania kroku lub zatrzymywania się bez uzasadnionej potrzeby podczas przechodzenia przez jezdnię, drogę dla rowerów lub torowisko” a także „przebiegania przez jezdnię lub drogę dla rowerów”. Ale w mediach mówi się tylko o tym, czy jakiś kierowca się zatrzymał, czy nie. Nie mówi się o wtargnięciach na drogę, o wejściu spoza przeszkody, o wejściu na jezdnię w miejscu ograniczonej widoczności i tak dalej. Winny zawsze jest kierowca?
Problem w tym, że w takiej sytuacji kierowcy fizycznie nic się nie stanie. A pieszy… dla pieszego może zakończyć się tragedią. Nie rozumiem tylko dlaczego takie skalowanie ewentualnych konsekwencji działa zawsze na szkodę kierowcy? Patrzymy zawsze na to, że „pieszy został potrącony”. Ale bardzo często brakuje później rozmowy o przyczynach. Może został potrącony… ze swojej winy? Po swoim błędzie, bo złym zachowaniu, po wtargnięciu na drogę? Dlatego, że nie patrzył, że nie obserwował, że nie był ostrożny?
Może lepiej się zatrzymać i popatrzeć?
Bardzo ważna w tym wszystkim jest edukacja od małego. Pierwszeństwo nikomu nie zwróci życia. Ale już zatrzymanie się przed jezdnią i upewnienie, czy aby na pewno można bezpiecznie przejść? Tak – to sprawi, że życie możesz ocalić. Przepisy nic ci koniec końców nie dają, jeśli nie idzie za nimi zdrowy rozsądek. Istnieje przepis mówiący o tym, że jeśli po przejeździe pociągu rogatki nie skończą się podnosić, a ty przejdziesz wtedy przez torowisko, dostaniesz 2000 zł mandatu.
Ktoś powie, że to bez sensu i będzie miał rację. Pociąg już przejechał, rogatki się podnoszą. A ty dostaniesz 2000 zł mandatu za to, że przechodzisz przez torowisko. W 100-procentowo bezpiecznych okolicznościach. Ten przepis jest bez sensu. Ale ten mówiący o pierwszeństwie pieszego jest tak samo bez sensu. Czy to nie powinno być zupełnie odwrotnie? Czy to nie pieszy powinien stanąć i się upewniać, czy aby na pewno może bezpiecznie przejść na drogą stronę? Wszak to pieszemu jest o wiele łatwiej się zatrzymać, albo zmienić kierunek poruszania.