Zgodnie z oczekiwaniami kampania wyborcza przed jesiennymi wyborami powolutku się rozkręca. Kolejne partie przekrzykują się w tym, kto da komu większy dodatek i na co. Propozycje są najróżniejsze, tak, aby nikt nie został bez jakiegoś dodatkowego świadczenia. A przecież mamy dopiero kwiecień. Aż strach pomyśleć, co wydarzy się przez kolejne pół roku i jak kolejne partie nas zachęcą do tego, aby oddać na nie swój głos.

Nowy dodatek „od rządu”?

Tym razem swoje kolejne propozycje wysunęła partia rządząca. Po pierwsze, jest wśród nich grant dla młodych matek. Jeśli te zdecydują się powrócić na rynek pracy po urlopie macierzyńskim, czekałyby na nie kolejne pieniądze. Chodzi tutaj o kilkanaście tysięcy złotych, bądź inaczej, wielokrotność minimalnego wynagrodzenia. Kobieta wtedy mogłaby przeznaczyć taki grant na przykład na żłobek, czy też opiekę nad dzieckiem. Kwestia w tym, aby kobieta miała warunki do tego, aby szybko i sprawnie wrócić do pracy.

Kolejna kwestia to granty dla kobiet biznesu. Zauważa się, że wiele pań otwiera działalność gospodarczą… a następnie zamyka ją po dwóch latach, kiedy kończy się „mały ZUS”. Grant dla nich miałby pokryć część kosztów związanych z wyższym ZUS-em i wyższymi kosztami prowadzenia działalności gospodarczej. No i jest jeszcze jeden grant – dla kobiet 50+ lub 55+. Środki dla nich miałyby pomóc w przebranżowieniu się, lub założeniu własnej działalności w wieku, w którym są narażone na utratę pracy – podaje „money.pl” na bazie informacji „Dziennika Gazety Prawnej”.

Tak więc mowa tutaj tak naprawdę o trzech grupach kobiet, do których mają być skierowane konkretne granty. Po pierwsze – matki, które chcą wrócić na rynek pracy po urlopie macierzyńskim, bizneswoman oraz kobiety po 50-tce. I owszem – nie da się odmówić temu sensu. Nie da się powiedzieć, że taki problem nie występuje. To wszystko są realne problemy, na które trzeba znaleźć jakieś rozwiązanie. Natomiast pytanie brzmi, czy rozdawanie pieniędzy to jest to odpowiednie rozwiązanie?

Skąd wezmą się na to pieniądze?

Jedni pytają się, dlaczego tylko kobiety? Co do grantu dla matek chcących wrócić do pracy nie ma oczywiście żadnej dyskusji. Ale już bizneswoman? Czy mężczyźni nie zakładają swoich działalności gospodarczych i nie zamykają ich po 2 latach, bo zwiększa im się ZUS? Czy mężczyźni ogólnie nie zamykają firm, bo dobijają ich potworne koszty? Wydaje mi się, że w tym konkretnym punkcie nie ma rozróżnienia na to, co robi kobieta, a co robi mężczyzna. Dlaczego więc dodatkiem ma być objęta tylko jedna płeć?

Jeszcze inni pytają wprost – czy w ogóle potrzebne są jakiekolwiek dodatki? No bo skąd biorą się na to wszystko pieniądze? Czy to nie jest trochę tak, że my wszyscy składamy się na każdy dodatek w podatkach? Czy to nie jest tak, że my wszędzie za wszystko płacimy coraz więcej, bo jakoś trzeba sfinansować kolejne świadczenia? Grant dla kobiet na pokrycie zwiększających się kosztów prowadzenia działalności. A może zamiast wprowadzać grant należałoby po prostu obniżyć te koszty prowadzenia działalności? Sprawić, że za ZUS nie trzeba będzie płacić tak chorych pieniędzy?

Dodatek od państwa?

Jeszcze raz należy wrócić do legendarnych słów byłej premier Wielkiej Brytanii, Margaret Thatcher. Powiedziała ona wprost: „Nie ma czegoś takiego jak publiczne pieniądze. Jeśli rząd mówi, że komuś coś da, to znaczy, że zabierze tobie, bo rząd nie ma żadnych własnych pieniędzy”. Jeszcze raz się więc zastanówmy. Skąd biorą się te pieniądze na te wszystkie świadczenia? Czy ma to jakiś związek z tym, że od paru lat za wszystko płacimy tylko coraz więcej i więcej? A może to tylko zbieg okoliczności?