Kolejne europejskie kraje mają coraz większe problemy z prądem. Blackout to realna wizja, która dotyka wszystkich. Nawet w przypadku naszego kraju temat jest ostatnio poruszany. Chociaż, w innych krajach problemy są zdecydowanie większe.
We Francji tłumaczyć musi się tamtejsza minister ekologii, Barbara Pompili. Jej wypowiedzi przekazuje portal „Interia”. Kobieta już teraz musi uspokajać opinię publiczną, że powszechny blackout nie nastąpi do końca zimy. Skoro musi zabierać na ten temat głos i się tłumaczyć, to znaczy, że istnieje realne zagrożenie, że tego prądu we Francji rzeczywiście zabraknie.

Oczywiście nie obejdzie się bez „ofiar”. To prawda – może i blackoutu uda się uniknąć, bo minister podkreśla, że istnieją odpowiednie przepisy. Przepisy, które np. pozwalają na odłączenie prądu wybranym przedsiębiorstwom – przytacza wypowiedź „Interia”. Kolejnym pomysłem jest wcześniejsze uruchomienie reaktorów atomowych wyłączonych z użytku w celu konserwacji.

To kolejny bardzo mocny sygnał o tym, że w Europie zaczyna brakować prądu. Już kilka miesięcy temu mówiło się o tym w Wielkiej Brytanii. Ba – tam blackouty już występowały. Tamtejszy rząd szykował nawet przepisy mówiące o tym, w których godzinach będzie można korzystać w domu z prądu. Miało to dotyczyć m.in. wallboxów do ładowania aut elektrycznych. Przez kilka godzin dziennie takie wallboxy miałyby po prostu nie funkcjonować, aby uniknąć kolejnych blackoutów.

Zastanawiam się w dalszym ciągu jak wobec takich doniesień o braku prądu patrzeć na proponowaną zieloną rewolucję. Już teraz w Europie brakuje prądu. Otwarcie, wprost mówią o tym kolejne kraje. A więc proszę, niech ekolodzy, albo aktywiści mi wytłumaczą, jak nagle cały świat ma się przesiąść na samochody elektryczne? Jak, skoro już teraz na świecie nie ma prądu, a elektryki to jakiś śmieszny procent, albo nawet promil wszystkich aut.