Czy wkrótce w życie wejdą nowe restrykcje i ograniczenia w walce z COVID-19? Bardzo ciekawej wypowiedzi na ten temat udzieli minister zdrowia Adam Niedzielski. Podkreślił on że liczba zachorowań rośnie i sytuacja zdecydowanie uległa pogorszeniu. Polacy z całą pewnością nie czekają na takie nowe restrykcje i obostrzenia. Czego należy się spodziewać w tej sytuacji? Jak ona się rozwinie?
Wszyscy traktujemy koronawirusa jak nieprzyjemne wspomnienie, zły sen, nocny koszmar. Nauczyliśmy się z tym żyć do tego stopnia, że nie traktujemy już COVID-19 poważnie. Przynajmniej zdecydowana większość osób. Nie zmienia to faktu, że zachorowania na koronawirusa nadal są odnotowywane. Ludzie nadal się szczepią, nadal funkcjonują konkretne restrykcje, ograniczenia i obostrzenia. A czy w kolejnych dniach będą wprowadzone kolejne? Wszyscy zadajemy sobie to pytanie.

Głos na temat sytuacji epidemiologicznej zabrał minister zdrowia Adam Niedzielski. Zaznaczył on, że sytuacja uległa pogorszeniu. Miał też zauważyć, że z tygodnia na tydzień mamy coraz więcej zakażeń, a aktualnie ma być to ok. 500 dziennie – czytamy na portalu „o2.pl”. Apogeum tej fali COVID-19 ma przypaść na końcówkę stycznia. Czy to oznacza, że na grudzień, styczeń i luty przypadnie kolejny okres wypełniony ograniczeniami i restrykcjami?
Czy takie wyprzedzanie jest dozwolone? Do dzisiaj myślałeś, że tak. Nic bardziej mylnego!
W wypowiedzi ministra zdrowia padły bardzo ważne słowa. Adam Niedzielski zaznaczył bowiem, że nie ma aktualnie planów zniesienia stanu zagrożenia epidemicznego w Polsce. Bo – być może niektórzy z państwa zapomnieli, albo wręcz nie chcą tego pamiętać – ale w naszym kraju taki stan wciąż obowiązuje. I – o czym niektórzy również zapomnieli – w dalszym ciągu mamy przecież konkretne obostrzenia. Dla przykładu, istnieje obowiązek zakrywania nosa i ust maseczką chociażby w aptekach, przychodniach, czy szpitalach. I ten stan ma być przedłożony minimum do końca marca przyszłego roku.

Koniec pandemii?
Nawet nie muszę się tego domyślać – wiem, z jakimi emocjami wiążą się takie doniesienia. Wszyscy co prawda żyjemy już normalnie i większość z nas zapomniała o czymś takim, jak koronawirus. Natomiast ograniczenia, obostrzenia wciąż są obecne. Na ten moment nie ma planów wprowadzenia kolejnych restrykcji i trudno się spodziewać, aby taki stan rzeczy miał się zmienić. Trudno sobie w tym momencie wyobrazić, aby ktoś zamykał hotele, restauracje, obiekty sportowe, zakłady pracy, czy granice.
Z perspektywy czasu można sobie teraz spekulować, jak bardzo absurdalne było to zamykanie wtedy. Wszyscy mamy na ten temat wyrobione, określone zdanie i wydaje mi się, że w większości to zdanie na temat lockdownu jest bardzo negatywne. Dlatego też nie sądzę, aby taki stan w naszym kraju miał kiedykolwiek powrócić. Jesteśmy na tyle nauczeni doświadczeniem, że nikomu raczej taki pomysł do głowy by już nie przyszedł. I tak sądzę, że w każdym cywilizowanym kraju będzie podobnie…
Chociaż, czy ja wiem? Wystarczy spojrzeć na to, co aktualnie dzieje się w kraju ogniska koronawirusa, czyli w Chinach. Tam wszelkie ograniczenia i obostrzenia nadal funkcjonują. Prowadzona jest polityka „zero covid”, która doprowadziła do masowych protestów tysięcy ludzi. Zamknięte miasta, ludzie pozamykani w domach – to nie zły sen, niemiłe wspomnienie. W Chinach to teraźniejszość. Chociaż… masowe protesty ludzi doprowadziły już do lekkiego poluzowania polityki „zero covid”. Czym to się zakończy? Zobaczymy…