Według wielu ekspertów nadchodzi potężny kryzys. Bańka w końcu pęknie. Bańka dmuchana nieustannie od kilku lat, powiększana przez kolejne błędne decyzje. Jasne – to może oznaczać m.in. to, że benzyna i diesel znowu będą tanie. Znowu będziemy płacić za nie 4 zł, albo i nawet więcej. Natomiast jednocześnie należy sobie zadać pytanie. Czy to aby na pewno dobrze? Kryzys przecież z natury nie oznacza niczego dobrego…
Benzyna i diesel o wiele tańsze?
Dzisiejszego poranka opublikowałem artykuł dotyczący spodziewanych cen paliw na kolejne dni. A raczej tego, ile benzyna i diesel mogłyby kosztować, gdyby nie szalejące marże stacji paliw. Na samym końcu podkreśliłem tam, że spadające ceny i zapotrzebowanie na diesel niekoniecznie muszą być dla nas dobrym sygnałem. Jasne – każdy normalny będzie się cieszył z tego, że paliwo jest trochę tańsze. Natomiast wszystko to jest częścią nieco szerszego planu. Planu, który nie zawsze bierzemy pod uwagę.

Poranny artykuł zakończyłem takim akapitem: „Według niektórych ekspertów to, co dzieje się aktualnie na rynku, to zapowiedź potężnej recesji. „Money.pl” podaje przynajmniej trzy kwestie wskazujące na to, że czeka nas załamanie. […] Według analiz ekspertów to może nam zwiastować potężny kryzys gospodarczy. Porównywalny do tego, co było na początku pandemii oraz w czasach kryzysu finansowego z lat 2008-2009”. Jakie to dokładnie są kwestie i co one dokładnie oznaczają?
Pierwsza kwestia to zdecydowanie mniejsza liczba ciężarówek na chińskich autostradach w ostatnich tygodniach. Kolejna, najniższa od ponad roku różnica między cenami diesla a kontraktami na ropę naftową. Trzecia kwestia, potężny spadek popytu na diesla w Stanach Zjednoczonych. Największy od 2016 roku (z pominięciem roku 2020 – z oczywistych względów) – podaje „Money.pl”. Spadające zapotrzebowanie i ceny diesla to fakt. Wyraźne spowolnienie gospodarcze to kolejny fakt. A to ma oznaczać, że nadchodzi recesja. Według agencji Bloomberga występuje 65-procentowe prawdopodobieństwo takiej recesji w USA i 49-procentowe w Europie.

Nadchodzi potężny kryzys?
Według ekspertów cytowanych przez Bloomberga nadchodzi potężny kryzys gospodarczy. Porównywalny do tego, co było na początku pandemii oraz do kryzysu z lat 2008-2009. Harry Dean, znany ekonomista i autor hitu „Wielki kryzys jest przed nami”, prognozuje, że w nadchodzących miesiącach czeka nas największy krach giełdowy w naszym życiu – pisze „Money.pl”. Ma to być największy kryzys naszego pokolenia – taki, jakiego nie doświadczą już nasze dzieci, czyli „millenialsi”.
Wysoka inflacja, spadek dochodów, spadek konsumpcji, spadek inwestycji, upadłość wielu przedsiębiorstw, utrata miejsc pracy, zwolnienia grupowe, wzrost deficytu, spowolnienie gospodarcze, spadki indeksów giełdowych… coś nam to mówi, prawda? Balonik rośnie co najmniej od czasów pandemii. Balonik, który wkrótce może pęknąć i zrobić potężne „bum”. Może to wszystko zaszło już za daleko? Złe decyzje się nawarstwiły? Czy ta bańka w końcu pęknie?

Benzyna i diesel za 4 zł?
Kryzys to zazwyczaj potężny krach giełdowy. Krach giełdowy oznacza, że wszystkie indeksy spadają na łeb na szyję. Tak samo w dół poleci też ropa naftowa, a razem z nią ceny benzyny i diesla. Pamiętacie, co działo się na początku pandemii? Jeśli prognozy ekspertów się sprawdzą, to wkrótce może czekać nas to samo. Znów paliwo może kosztować 4 zł, albo i nawet mniej. Natomiast nie wiem, czy jest to taka dobra informacja… Kryzys z natury nie oznacza przecież niczego dobrego.