Zatrzymanie do kontroli przez policję to prawdopodobnie jedna z bardziej stresujących okoliczności, jaka może nas spotkać każdego dnia. Wydaje się nam, że nie zrobiliśmy niczego złego. Zastanawiamy się, jaka jest podstawa zatrzymania. Czy to tylko zwykła, rutynowa kontrola? Wszystko zależy od interpretacji. Policja może użyć tego jednego przepisu… i mandat gotowy. Dyskusje nie pomogą.
Polskie przepisy prawa potrafią być niejasne. Zgodnie z jednym przepisem może nam się wydawać, że konkretna czynność jest dozwolona, a inna jest zabroniona. Inny przepis może wprowadzić nas w konsternację, bo nagle okazuje się, że prawdopodobnie ani jedno, ani drugie zachowanie nie jest właściwe. Mandat na polskich drogach można dostać niemalże za wszystko. I nie zawsze jesteśmy w stanie odgadnąć, o co akurat tym razem chodziło. Wystarczy, że policja użyje tego przepisu…
Czy zatrzymała was kiedyś policja? Jeśli tak – w jaki sposób takie zatrzymanie się zakończyło? Pozytywnie, czy jednak negatywnie? To zależy. Często mogą przytrafić nam się jakieś rutynowe kontrole. Na przykład sprawdzenie trzeźwości, czy dokumentów. Policjant może poprosić nas o pokazanie gaśnicy, czy trójkąta ostrzegawczego… i puści nas dalej. Ale często policja zatrzymuje już w momencie, w którym ma co do naszego zachowania jakieś konkretne zastrzeżenia, czy podejrzenia.
Kierowcy są w szoku. Tak – za to też można dostać mandat! Zakład, że o tym nie wiedziałeś?
Art. 60. ustawy prawo o ruchu drogowym mówi o tym, w jakich okolicznościach mamy zakaz używania pojazdu. Tak oto dowiadujemy się, że zabrania się np. „zakrywania świateł oraz urządzeń sygnalizacyjnych, tablic rejestracyjnych lub innych wymaganych tablic albo znaków, które powinny być widoczne, ozdabiania tablic rejestracyjnych oraz umieszczania z przodu lub z tyłu pojazdu znaków, napisów lub przedmiotów, które ograniczają czytelność tych tablic, czy umieszczania na pojeździe znaku określającego inne państwo niż to, w którym pojazd został zarejestrowany”.
Za to też można dostać mandat?
Kierującemu zabrania się także „oddalania się od pojazdu, gdy silnik jest w ruchu, używania pojazdu w sposób powodujący uciążliwości związane z nadmierną emisją spalin do środowiska lub nadmiernym hałasem, pozostawiania pracującego silnika podczas postoju na obszarze zabudowanym; nie dotyczy to pojazdu wykonującego czynności na drodze, czy ciągnięcia za pojazdem kierującego hulajnogą elektryczną lub urządzeniem transportu osobistego, osoby poruszającej się przy użyciu urządzenia wspomagającego ruch, osoby na sankach lub innym podobnym urządzeniu, zwierzęcia lub ładunku”.
Natomiast istnieje też jeden, konkretny przepis, zgodnie z którym policja może nas ukarać… niemalże za wszystko! „Zabrania się używania pojazdu w sposób zagrażający bezpieczeństwu osoby znajdującej się w pojeździe lub poza nim” – mówi ustawa. Zabrania się używania pojazdu w sposób, który mógłby komukolwiek zagrażać. Przy odpowiedniej interpretacji… można ukarać kierowcę niemalże za wszystko. No bo przecież teoretycznie każde nasze zachowanie może zostać potraktowane jako spowodowanie zagrożenia.
W tej sytuacji nie musisz stosować się do przepisów ruchu drogowego. Nie grozi ci za to mandat
Przepis jest w ustawie prawo o ruchu drogowym, przepis jest też w kodeksie wykroczeń. Tam czytamy wprost: „kto na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu, nie zachowując należytej ostrożności, powoduje zagrożenie bezpieczeństwa w ruchu drogowym, podlega karze grzywny”. Ta sama sytuacja. Teoretycznie wszystko można potraktować jako „nie zachowanie należytej ostrożności i spowodowanie zagrożenia”. I w takiej sytuacji trudno nawet z policjantem dyskutować. Teoretycznie jest to przepis… na wszystko.
