Zauważyłem, że Polacy coraz częściej mają tendencję do tego, aby za wszelką cenę bronić winnych, a skupiać się na poszkodowanych. Identycznie jest w tym przypadku. Książkowe wymuszenie pierwszeństwa, które prowadzi do kolizji. Dlaczego winnego upatrujemy w poszkodowanym?
To nagranie to wręcz książkowy przykład wykroczenia. Wymuszenie pierwszeństwa, które bezpośrednio doprowadza do kolizji. Dlaczego więc tak wiele osób ma tutaj jakiekolwiek wątpliwości? Dlaczego staramy się za wszelką cenę upatrywać winnego w kierowcy, który jest tutaj poszkodowany?
Jedna z podstaw na naukach i na samym egzaminie na prawo jazdy to kwestia wymuszeń pierwszeństwa. Egzaminatorzy uwielbiają zabierać kursantów w takie miejsca, gdzie ci muszą w odpowiedni sposób włączyć się do ruchu. A najlepiej jeszcze tam, gdzie jest jakieś lustro i jest mała widoczność. To idealny sposób na to, aby taki kursant egzamin oblał – nawet w kilka minut.
I tutaj – na tym nagraniu – obserwujemy wręcz książkowe wymuszenie. Kierowca jedzie sobie główną drogą i nagle wyjeżdża mu jakaś Toyota. Oczywiście po samej kolizji kierowca Toyoty twierdził, że to nie on jest winny. – Pan jest daleko, myślałem, że zdążę wyjechać. […] Ja się nie przyznaję do winy. Ja wyjechałem, pan mnie uderzył w tył – twierdził w rozmowie z poszkodowanym wymuszający.
Co ciekawe, część komentujących jest w stanie przychylić się do wersji winnego. Według nich kierowca samochodu z kamerką powinien wcześniej zahamować i uniknąć kolizji. Natomiast proszę państwa, no nie. Winny jest tutaj wyłącznie kierowca Toyoty. On wymusił pierwszeństwo i on doprowadził do kolizji. I to jest w tym przypadku jedyne, co powinno kogokolwiek interesować przy ocenie tej sprawy.
I też całe szczęście policjanci wykonali tutaj dobrą pracę. Kierowca Toyoty został ukarany mandatem w wysokości 1500 zł i dostał 6 punktów karnych. Niech to będzie nauczka – jedzie samochód, to stoisz i czekasz. Nie wyjeżdżasz i nie wymuszasz, bo przecież on wyhamuje na pewno. On nie ma wyhamować – ty masz wyjechać tak, żeby nikt nie musiał na to reagować w żaden sposób.