Czy wkrótce w życie wejdzie podatek od liczby przejechanych kilometrów? Zdaje się, że już kiedyś w przeszłości był taki pomysł, chociaż nie został zrealizowany. Natomiast biorąc pod uwagę to, jak ze zmianami klimatu chce walczyć Unia Europejska, niewykluczone, że wkrótce ktoś znowu coś takiego wymyśli. Im więcej przejedziesz kilometrów w trakcie roku, tym większą będziesz musiał zapłacić opłatę?
Podatek od liczby przejechanych kilometrów?
Unia Europejska chce w jakiś sposób sprawić, aby ludzie przestali korzystać z samochodów. Z samochodów generalnie – ale przede wszystkim z samochodów spalinowych. W tym momencie taki scenariusz wydaje nam się nierealny. Natomiast co, jeśli w końcu rzeczywiście w 2035 roku w życie wejdzie zakaz rejestrowania nowych samochodów spalinowych? Wkrótce te auta znikną z rynku – czy nam się to podoba, czy nie. Ale co, jeśli unia nie będzie chciała tyle czekać?

Co, jeśli unia będzie chciała osiągnąć ten efekt natychmiast? Albo – powiedzmy – na przykład do 2028 roku? Może nie całkowicie wyeliminować z dróg auta spalinowe, ale jakoś zmniejszyć ich liczbę. Być może nawet drastycznie. Z całą pewnością znalazłyby sposoby na to, aby osiągnąć taki cel. I nie trzeba na dobrą sprawę długo się zastanawiać, aby znaleźć ich co najmniej kilka. W jaki sposób ludzie mają odejść od aut spalinowych? To nie wydarzy się samo. Do tego potrzebny jest jakiś wyraźny impuls.
Nawet gdyby auta elektryczne kosztowały tyle samo, co ich spalinowe odpowiedniki i tak nie sądzę, aby to wiele zmieniło. Wciąż musimy traktować auto elektryczne jako… jednak lekko ułomne. Długie i częste ładowanie, problemy z infrastrukturą itd. Aby to jakoś przecierpieć, auta elektryczne musiałyby być o wiele tańsze. Na tyle tańsze, aby to się pomimo tych wad opłacało. Aby ktoś sobie pomyślał – OK, są te wszystkie wady, ale z ekonomicznego punktu widzenia to się po prostu bardzo opłaca.
Można to osiągnąć innym sposobem
No tak. Jest przecież inny sposób na to, aby ten rachunek dobrze wyszedł. W jakiś sposób trzeba by sprawić, aby podróżowanie autem spalinowym po prostu przestało być opłacalne. Od razu do głowy przychodzi np. jakiś nowy ekologiczny podatek i jednocześnie zdecydowanie droższe paliwo. Albo podatek od liczby przejechanych kilometrów. Wyobrażacie to sobie? W sumie, to dosyć łatwo byłoby wprowadzić taki podatek. Tzn. nie chodzi mi tu o to, że ludzie by się nie sprzeciwiali – a o to, że z technicznego punktu widzenia łatwo byłoby to wprowadzić.

Każdy z nas raz w roku musi wykonać przegląd techniczny pojazdu. Podczas przeglądu odczytywany jest też stan drogomierza. Od razu mamy jasny obraz tego, ile w trakcie roku pokonaliśmy kilometrów. Wystarczyłoby znaleźć jakiś matematyczny klucz. Jakiś wzór, jakąś regułę. Ile za przejechany kilometr musiałby zapłacić właściciel auta z silnikiem benzynowym o pojemności 1,2 litra a ile na przykład kierowca diesla o pojemności 2 litrów – i tak dalej. Musiałoby to być na tyle dużo, aby jazda autem spalinowym rzeczywiście wydawała się nieopłacalna.
To straszne wizje…
Tak – rozumiem to, że mówię tu wręcz o apokaliptycznej wizji. O końcu motoryzacyjnego świata jaki znamy. O wizji, której nikt z nas nigdy nie zaakceptuje. Ale czy aby na pewno akceptujemy inne pomysły unii? Ograniczenie jedzenia mięsa? Zakaz rejestracji aut spalinowych? Ograniczenie liczby aut? Nie – przecież tego też nie akceptujemy i nigdy nie zaakceptujemy. Ale przecież nas nikt się o zdanie na żaden z tych tematów nie pyta.