Samochody elektryczne w najbliższej przyszłości mają przejąć palmę pierwszeństwa od pojazdów z napędem konwencjonalnym. Tak mówi część ekspertów, prospekty reklamowe i zwolennicy elektryków. Tymczasem zakup auta, zasilanego z baterii, może wiązać się z coraz większą liczbą ograniczeń.
Nowoczesne technologie zawsze mają swoich zwolenników i przeciwników. Wystarczy spojrzeć na rozwój telefonów. Kilkanaście lat temu prawdziwy telefon komórkowy miał klawisze. Gdy pojawił się ekran dotykowy wraz z nim wyrosła grupa krytyków, która uważała ten pomysł za zbyt skomplikowany. Obecnie trudno jest kupić telefon, który jest tradycyjnym urządzeniem z klawiszami. Czy samochody elektryczne w dużym uproszczeniu przejdą podobną drogę i za kilka lat nic innego nie będzie w sprzedaży?
Miało być bez opłat, są opłaty
Jedną z korzyści, które miały zachęcić kierowców do przesiadki z auta spalinowego na elektryczne – miał być brak opłat drogowych, łatwy wjazd do strefy czystego transportu, darmowe parkingi, niższe podatki i stawki za ubezpieczenie samochodu. Jednak po kilku latach cały ten mechanizm zaczyna się zmieniać i użytkownicy elektryków także są obciążani coraz większą liczbą opłat.

Tani prąd z publicznych ładowarek? Niemal zapomnij!
Na początku rozwoju elektromobilności ładowarki w miejscach publicznych były darmowe lub korzystanie z nich wiązało się z niewielką opłatą. Aktualnie niektórzy dostawcy energii proponują takie stawki za prąd, że ładowanie auta elektrycznego z publicznej ładowarki kosztuje więcej, niż przejazd tego samego dystansu autem spalinowym.
Oczywiście istnieje możliwość ładowania elektryka z własnych źródeł prądu, które są tańsze w porównaniu do tankowania auta, jednak wtedy ilość opcji taniego podróżowania jest ograniczona.
Paradoks samochodów elektrycznych – tutaj jest zakaz wjazdu!
Ze względu na to, że samochody elektryczne trudno ugasić, w niektórych miejscach pojawiają się zakazy wjazdu dla takich napędów. Takie restrykcje mogą pojawić się na parkingach podziemnych, a także na promach. I to właśnie ten ostatni przykład wzbudził sporo kontrowersji. Armator Havila Kystruten z Norwegii początkowo zasłynął z tego, że dysponuje on promami z napędem elektrycznym. Teraz w obawie przed kłopotami z ugaszeniem elektryków i samochodów hybrydowych, zakazał on wjazdu takim pojazdom na pokład. W państwie, gdzie ilość kupowanych aut zasilanych z baterii przewyższa zainteresowanie spalinówkami.