Jesteśmy świadkami tak wielu dynamicznych wydarzeń w ostatnich kilku latach, że próba przewidzenia tego, co wydarzy się za chwilę, jest coraz trudniejsza. Szczególnie dużym wyzwaniem, jest znalezienie dobrych informacji, ponieważ niemal z każdej strony do naszych uszu docierają negatywne fakty o podwyżkach, kryzysach, niedoborach i widmie biedy. W teorii branża motoryzacyjna widzi światełko w tunelu.
Samochody dla zamożnych ludzi
Od początku istnienia motoryzacji samochody były towarem luksusowym, które dopiero przez swoją powszechność, dzięki taśmowej produkcji Forda T stały się dostępne dla przeciętnego mieszkańca Stanów Zjednoczonych. Dzisiaj można powiedzieć, że historia w pewien sposób rymuje się, ponieważ fabryki mają ograniczone możliwości produkcyjne przez kryzys w produkcji półprzewodników. Światowa inflacja podbija ceny, przez co pojazdy są trudniej dostępne i do tego droższe. Te dwa czynniki powodują, że auta prosto z salonu powoli stają się znowu towarem luksusowym.
Koniec kryzysu i wielkie zmiany
Żeby tego było mało, rynek motoryzacyjny musi przystosować się do zmian, które już są widoczne w zapisach urzędników i w zasadzie lada chwila powinny być one rzeczywistością. Dlatego większość europejskich koncernów motoryzacyjnych jest w fazie masowej transformacji z produkcji aut spalinowych do wytwarzania elektryków. Szef marki Citroen podkreśla, że zmiana sposobu produkcji samochodów będzie kosztować francuskiego producenta około 30 miliardów Euro.
Jednocześnie Vincent Cobée podkreśla, że według jego opinii powrót do optymalnego poziomu produkcji samochodów powinien nastąpić już w 2023 roku. Aktualnie Citroen pracuje o 20% poniżej swoich maksymalnych możliwości. Pozostaje mieć nadzieję, że prezes firmy ma rację i zbliżająca się jesień oraz następne kwartały nowego roku będą dla Europejczyków łaskawe i faktycznie produkcja samochodów wróci do znanych wcześniej poziomów.