Jazda z przepisami ruchu drogowego w większości przypadków jest najlepszym i najtańszym sposobem na podróżowanie. Próba przechytrzenia systemu może skończyć się mandatem w wysokości ponad 39 tysięcy złotych. W tym przypadku pozorna oszczędność czasu miała swoje poważne konsekwencje.
W Polsce nowe stawki taryfikatora mandatów wywołują szok u kierowców. Jednak nie tylko w naszym kraju stawki za poszczególne wykroczenia mogą być powodem zawrotu głowy i sporych problemów finansowych. Zdaje sobie z tego sprawę całkiem duża liczba kierowców, ponieważ po przekroczeniu polskiej granicy samochody z polskimi tablicami rejestracyjnymi, nagle na terenie Czech lub Niemiec jadą zgodnie z obowiązującymi ograniczeniami prędkości.
Przypadkowa stłuczka początkiem problemów
Obojętnie, czy jedziemy za granicę prywatnie, czy jesteśmy kierowcą zawodowym, nasz pojazd powinien być w najlepszym możliwym stanie technicznym. W przypadku stłuczki, jako osoba z innego kraju najprawdopodobniej będziemy pod czujnym okiem funkcjonariuszy policji. Przekonał się o tym bardzo boleśnie jeden z kierowców ciężarówki i firma, w której pracuje.

Ponad 39 tysięcy złotych mandatu!
Kierowcy zawodowi muszą skrupulatnie stosować się do czasu jazdy i pracy. Jeśli służby wykryją nieprawidłowości, kara najczęściej bywa bardzo dotkliwa. W omawianym dzisiaj przypadku kierowca nie zastosował się do używania tachografu w zgodny z przepisami sposób. Takie wykroczenie oznacza grzywnę dla firmy w wysokości 8227 euro, a to w przeliczeniu na złotówki ponad 39 tysięcy złotych.
Bardzo jaskrawe przykłady wykroczeń działają na wyobraźnię. Obojętnie, czy jesteśmy kierowcą zawodowym, a może po prostu jedziemy na wycieczkę do sąsiedniego kraju, warto stosować się do obowiązujących na terenie kraju przepisów. Wtedy możemy wygenerować nieświadomie całkiem spore oszczędności.