Inflacja jest globalnym problemem, który powstał między innymi przez masowy dodruk pieniądza w trakcie pandemii koronawirusa. Obniżka cen paliw i transportu publicznego ma być jednym ze sposobów na walkę z inflacją. Czy takie rozwiązanie przyniesie wyczekiwane rezultaty?
W teorii wiadomo, że niskie ceny paliw kopalnych i innych źródeł energii są podstawą dla przystępnych kosztów życia statystycznego obywatela danego kraju. Koszt transportu dóbr i usług jest jedną ze składowych ceny, jaką widzimy na półce w sklepie lub na rachunku za wykonanie jakiejś czynności. Jeśli jest on niski, niższe powinny być ceny, a także wskaźnik inflacji CPI.
Polska podniosła podatek na paliwa
Głośnym echem w mediach głównego nurtu rozniosła się informacja o powrocie do dawnej, dużo wyższej stawki VAT za paliwa. Eksperci rynku paliwowego spodziewali się skokowego wzrostu cen na stacjach nawet o ponad złotówkę drożej. Na szczęście z punktu widzenia kierowców korekta cen na pylonach reklamowych była raczej symboliczna. W ostatnich kilku dniach obserwujemy podwyżki na stacjach, ale mają one podłoże związane przede wszystkim z sytuacją międzynarodową.

Obniżka cen paliw i transportu publicznego
Możemy odnieść wrażenie, że niemal każde państwo na świecie jest zmuszone podnosić podatki i ograniczać konsumpcję obywateli, żeby obniżyć poziom inflacji. W przeciwną stronę podąża Nowa Zelandia – nowy premier tego kraju – Chris Hipkins chce pomóc mieszkańcom w życiu codziennym. Dlatego jego rząd zdecydował się na obniżenie akcyzy na paliwa, a także zmniejszył koszt transportu publicznego.

Czy te działania dadzą realny efekt dla gospodarki Nowej Zelandii, czas pokaże. Widać, że powoli państwa szukają dróg wyjścia z wysokiej inflacji. Być może przykład odległego kraju powinien być inspiracją dla innych państw na świecie.
źródło: money.pl