Pod koniec tygodnia dla kierowców tankujących LPG nadeszły słodko-gorzkie wiadomości. Z jednej strony mogą się oni cieszyć, bo ceny autogazu na stacjach powinny pozostać niezmienione. Z drugiej jednak, nie ma co liczyć na odcięcie się od rosyjskich dostaw. A to oznacza dalsze napychanie kieszeni Putina.
Pozostajemy przy rosyjskim LPG

Pod koniec tygodnia Senat wprowadził poprawkę do ustawy zamrażającej aktywa rosyjskich firm, a także ustanawiającej nowe sankcje na import węglowodorów. Senatorzy RP chcieli objąć sankcjami również gaz – LPG i CNG. Pomysł ten przeżył jednak w Sejmie zaledwie jeden dzień.
Już w czwartek wieczorem wicepremier Jacek Sasin stwierdził, że objęcie sankcjami LPG, które kierowcy tankują na codzień, byłoby okrutne. Taka strategia z pewnością zwiększyłaby cenę autogazu na polskich stacjach. Około 50% autogazu tankowanego do polskich samochodów pochodzi bowiem właśnie z Rosji.
Jacek Sasin: – Gdybyśmy przyjęli dziś poprawkę, którą państwo proponujecie, pozbawilibyśmy ok. 3.5 mln Polaków – tyle jest samochodów napędzanych gazem LPG – możliwości tankowania tańszego paliwa na stacjach benzynowych. Pozbawianie Polaków w tym czasie możliwości tankowania tańszego paliwa jest czymś okrutnym. Szczególnie, że dotyczy to Polaków mniej zamożnych.

50% autogazu pochodzi z Rosji
Nie będzie więc sankcji na rosyjski LPG, a rządzący argumentowali, że aby sankcje były skuteczne, muszą być wprowadzone na poziomie Unii Europejskiej. Oznacza to, że ceny autogazu powinny pozostać na stabilnym poziomie, ale jakim kosztem? Pozostaje mieć nadzieję, że takie sankcje nałoży na Rosję Unia Europejska.
Jak podaje portal WysokieNapiecie, w zeszłym roku zużycie LPG w Polsce wyniosło 2,5 tony. Rosja była w zeszłym roku źródłem niemalże 1,2 mln ton LPG, co przekłada się na około 50% zużycia w całym kraju.