Kilka lat temu na rynku pojawił się super sportowy samochód z Chin, a dokładniej z Szanghaju. Moc tego drogowego bolidu szacowana jest na około 1300 KM. Auto rozpędza się do setki w zaledwie 2,5 s. Jego prędkość maksymalna to 313 km/h.
Inne ciekawostki na temat tego modelu
Samochód przypomina budową nieco sportowe wozy klasy wyścigowej LMP1, które można oglądać między innymi w trakcie 24-godzinnego wyścigu w Le Mans. Auto waży 1735 kg, ma napęd na 4 koła i jest w stanie przejechać na jednym ładowaniu około 420 km. Do niedawna było to prawdopodobnie jedno z najszybszych aut elektrycznych na świecie. Jednak obecnie jest nim już znacznie praktyczniejsza amerykańska Tesla Model S Plaid. Według danych producenta, rozpędza się ona do pierwszej setki w zaledwie 2,1 s, a jej prędkość maksymalna to 320 km/h.
Tesla Model S Plaid jest też dużo tańsza niż chiński samochód, za który trzeba dać ponad milion dolarów. Z drugiej strony NIO EP9, bo tak nazywa się auto z Państwa Środka jest znacznie oryginalniejsze. Prawdopodobnie daje też dużo więcej przyjemności z jazdy. Dlaczego? Ze względu na fakt, że samochód ten został skonstruowany z myślą do szybkiej torowej jazdy. Ma na pewno dużo sztywniejsze zawieszenie niż Tesla, a bardzo niska pozycja za kierownicą sprawia, że można poczuć się w nim prawie jak w bolidzie Formuły 1. Z tą różnicą, że tutaj kokpit jest zamknięty.
Czy tego typu sportowe auta to przyszłość?
Prawdopodobnie tak, choć póki co nie ma ich zbyt dużo na rynku. Zdecydowana większość producentów sportowych samochodów stawia jeszcze na układy hybrydowe oraz tradycyjne silniki spalinowe. Tak jest w przypadku Lamborghini, Ferrari czy wielu innych marek. Nieco wyłamuje się z tego marka Porsche, która opracowała sportowy model Taycan. Nie jest to jednak auto pokroju chińskiej konstrukcji. Mamy nadzieję, że Niemcy opracują wkrótce też elektryczny samochód na wzór topowych hypercarów takich jak 918. Takie auto na pewno zrobiłoby sporo zamieszania na rynku i cieszyło się dużym zainteresowaniem.
Fot. pixabay.com