ZŁOMBOL 2015 TERENWIZJA

Złombol od początku był przygodą.
Zaczął się od grzebania w silnikach maluchów i spotkań towarzyskich w garażu. W każdym z nas była potrzeba oderwania się od codzienności, pobrudzenia smarem i spędzenia czasu z przyjaciółmi. Z czystej ciekawości potrafiliśmy godzinami rozmontowywać złomy, robić przeszczepy części czy całych silników. Eksperymentowaliśmy potem jak wiele i jak długo potrafią te auta znieść. Ogromnym zdziwieniem było dla nas, że mimo rdzy, słabej konstrukcji i często braku kilku śrub nic nie stało na przeszkodzie, żeby godzinami jeździć nimi po przygotowanym przez nas torze. Kiedy trzeba było coś dospawać zapychaliśmy malucha do garażu i w naszej głowie zaczynały tworzyć się różnego rodzaju pomysły na rozwinięcie nowego hobby. Było tego wiele. Od stworzenia limuzyny poprzez przyspawanie kilku maluchów do siebie, wersje cabrio lub włożenie innego silnika pod maskę. Nudno jednak by było robić to wszystko na zamkniętej przestrzeni i nie pokazać nikomu naszych wymysłów. Mijały kolejne dni , a wraz z nimi rósł zachwyt nad samochodami rodem z PRL…

ZŁOMBOL 2015 TERENWIZJA
Podaj dalej

Trójka znajomych porwała się z motyką na słońce i stworzyła akcję charytatywną jeżdżąc po świecie starymi złomami. Nie chcemy z tego żadnych pieniędzy- zależy nam jedynie na własnej satysfakcji z działania, czerpania radości z motywowania ludzi do podróżowania i współdziałania w słusznym celu, Naszym paliwem i „wypłatą” jest radość dzieci, a właściwie nazywając rzeczy po imieniu euforia jakiej doznają przy otrzymywaniu darów.

Marcin Tetzlaff, kupił Fiata 125 P od pierwszego właściciela i obiecał mu, że przeżyje nim niezapomniane chwile. Wtedy nie było już wyboru, trzeba było wyruszyć nim w świat i połączyć to z dobrym uczynkiem. Ten zakup okazał się prawdziwym pomysłem do działania – będziemy zbierać pieniądze na Śląskie domy dziecka i kupować dzieciom tylko najlepsze zabawki z górnych półek. Zaczęliśmy od wyboru trasy, która początkowo miała prowadzić po Polsce. Po namyśle stwierdziliśmy, że w rok 2007 tego typu samochody zostaną niezauważone i ciężko będzie je wyeksponować. Jest jednak takie miejsce na świecie, luksusowe i kameralne, gdzie nasze samochody przyciągną uwagę – Monaco, a dokładniej parking pod pięknym kasyno Monte Carlo. Niespełna 3 dni później Jan Badura kupił Trabanta kombi, a z początkiem października 2007 w dwa auta wyruszyliśmy w pierwszą podróż złomami na podbój Europy. Martyna starała się nagłośnić sprawę i wymyśłić reguły. Wspólnymi siłami udało nam się zebrać 14 tysięcy złotych na prezenty dla dzieci z domów dziecka i to otworzyło nam oczy na potrzeby placówek.

W 2008 (13 aut) ponownie wyruszyliśmy do Monako. Wtedy pomysłem było aby jeździć tam co rok, ale ta trasa straciła urok po dwukrotnym przejechaniu.

Kierunki naszych podróży wymyślamy sami, a mamy słabość do Skandynawii, zatem w 2009 (21 aut) celem było Koło Podbiegunowe. Komary nie dawały nam spokoju, a depresja rosła z dnia na dzień przy białych nocach, ale widoki wynagrodziły wszelkie trudy podróży.

W 2010 wystartowało 109 aut, ale zgłosiło się ponad 200 – to był prawdziwy szok, nie wiedzieliśmy czy płakać czy się śmiać. Egzotyczny kierunek, jakim jest Azja, Stambuł i przejechanie mostu łączącego dwa kontynenty zrobiło swoje, ale my zupełnie nie byliśmy na to przygotowani. Drukowanie naklejek, przyjmowanie zgłoszeń, wszystkie pytania od uczestników… to wszystko tworzone było na „wariackich papierach” bez większej wprawy i wiedzy!

Byliśmy przekonani, że to było jednorazowe. Dlatego wymyślając Loch Ness w 2011 (129 aut) nie braliśmy pod uwagę powtórki z poprzedniego roku! Tymczasem 2012 okazał się jeszcze liczniejszy (197 aut). Następny kierunek Archaia Olimpia na pewno przyciąganie wiele osób, ale zainteresowanie kiedyś spadnie…prawda? Dlatego w 2013 (157 aut) wydawało nam się, że nadszedł ten czas. Będzie nas coraz mniej i mniej… Ale okazało się, że większość po prostu chce odpocząć w ciepłych krajach w wakacje, a nie jechać na Nordkapp. „Przecież tam nic nie ma po drodze. Z Świętego Mikołaja wyrosłem!”-mówili. Nic bardziej mylnego. To nasz osobisty faworyt! Tak pięknie i dziko jak tam nie było nawet w 2009 na Kole Podbiegunowym. W 2014 (342 aut) Złombol jadąc do Lloret de Mar oraz w 2015 edycja prowadząca na Passo dello Stelvio zgromadził olbrzymie środki, które podwoiły dotychczasowe wpływy na konto.

Akcje Złombol z roku na rok przyciągają coraz więcej zainteresowanych czego może dowodzić 510 aut zgłoszonych na Afrykańską jubileuszową edycję w 2016 roku oraz pozyskanie ponad 1 000 000,00 złotych na zakupy rzeczy dla dzieci z domów dziecka.

Złombol to wyjątkowa akcja charytatywna, która 100% zebranych środków przekazuje na deklarowany cel. Tu nikt nie zarabia, nie mamy żadnych bocznych kosztów, a uczestnicy muszą w własnym zakresie opłacić sobie koszty podróży, wyżywienia, noclegów oraz remontu samochodu.

Złombol to największa na świecie samochodowa impreza charytatywna, jednocząca ludzi którzy, aby wystartować muszą pozyskać darczyńców na kwotę minimum 1500 zł oferując im sprzedaż z powierzchni reklamowej na samochodach.

Od dziesięciu lat staramy się polepszać standard życia dzieci z domów dziecka oraz poszerzać ich horyzonty wysyłając na wycieczki i wakacje, aby dać im lepsze widoki na życie i ułatwić start w dorosłość.

Organizatorzy

Martyna Kinderman-Tetzlaff , lat 28. Katowiczanka po kulturoznawstwie chcąca promować ukochane miasto walczy o każdego uczestnika oraz darczyńcę. Twardo trzyma się zasad i lepiej z nią nie zadzierać 😉

Marcin Tetzlaff lat 38. Ekonomista przekładający swoją wiedzę na organizację struktury przedsięwzięcia. Jego ulubiona lektura to mapy- potrafi tchnąć duszę w każdą trasę.

Jan Badura lat 29, studiował Logistykę i Transport, między innymi sprawuje opiekę nad rozdaniem darów oraz weryfikacją domów dziecka. No i warto wspomnieć że naprawi wszystko byle czym 🙂

Team Złombol składa się tak naprawdę z wielu ludzi, którzy w bezinteresowny sposób pomagają akcji której jesteśmy pomysłodawcami . Dzięki nim rozwijamy się i możemy działać dalej.

Przeczytaj również