Granice nie istnieją. Dziennikarski poziom gimnazjum

Nie wiem jakim cudem, ale kilka tygodni temu ktoś sobie wymyślił, że to idealny moment na start z internetowym radiem sportowym. Dla mnie pomysł głupi i kompletnie nieciekawy, ale ok, dajmy im szansę. Skoro jest nowy projekt, to trzeba szybko skusić do siebie odbiorców, ale to, do czego posunęło się w nocy Weszło.Fm, to dla mnie dno, wodorosty i kilo mułu.

Granice nie istnieją. Dziennikarski poziom gimnazjum
Podaj dalej

Żeby zbędnie nie przeciągać, przejdźmy do meritum sprawy. „Dziennikarze” (nie do końca wiem jak nazwać tych ludzi) nowego internetowego radia Weszło.Fm postanowili urządzić sobie polowanie na szybką, tanią sensację i zaczęli dzwonić do ludzi, przy okazji bezczelnie ich okłamując. Szybko na tę idiotyczną strategię złapał się Sławomir Peszko, który akurat świętował udany mecz ze swoimi przyjaciółmi. Zapis rozmowy poniżej:

Ciężko komentować słowa piłkarza, bo oczywiście taki stan „samopoczucia” nie ma nic wspólnego z uprawianiem zawodowego sportu i profesjonalizmem, ale z drugiej strony to sobota, noc, nie może? Zastanawia mnie też kto normalny siedzi w jakimś dziwnym radiu i wydzwania do ludzi o 1:30 w nocy? Ja rozumiem, że Weszło chciało być bardzo oryginalne, postępowe i prowadzić swoje relacje na luzie, ale bez przesady. Wyobraźcie sobie, że to internetowe radio rozpoczęło nadawanie w piątek po południu. Oczywistym jest, że ojcom tego pomysłu bardzo zależało na szybkim rozgłosie, a co lepiej trafia do ludzi niż afera z pijanym piłkarzem reprezentacji Polski?

Na myśl o tej całej sytuacji mam odruchy wymiotne, to dla mnie całkowite, kompletne dno nie tylko dziennikarstwa, ale człowieczeństwa. Co to za idiotyczny pomysł, żeby wydzwaniać do kogokolwiek o 1:30 w nocy? Wjeżdżanie z butami w sferę życia prywatnego i szukanie sensacji za wszelką cenę – oto proszę państwa nowy sposób na przyciągnięcie odbiorców. Jesteśmy na rynku aż jeden dzień, więc pora na sensacje! Najpierw podobno spod naszego studia biorą samochód gościa na hol, potem są nawet przekleństwa, a na zakończenie dnia tylko u nas rozmowa z pijanym piłkarzem! Sensacja za sensacją! Otóż nie. Dla mnie to dno, wodorosty i kilo mułu.

Cały ten efekt uzyskany został idiotycznym, bezczelnym kłamstwem, oszustwem i prowokacją. Prowadzący radiową audycję celowo wprowadzali piłkarza w błąd, aby ten swobodnie się otworzył. Po pierwsze nikt nie powiedział, że telefon jest częścią audycji na żywo, po drugie, prowadzący podali się za inne osoby, po trzecie, celowo twierdzili, że dzwonili już do innego piłkarza i ten też siedział już pijany z żoną, po czwarte, kontynuowali tę idiotyczną rozmowę tylko po to, żeby była sensacja. Zastanawia mnie, czy tylko Sławek Peszko, bo o nim mowa, był w tej sytuacji pod wpływem alkoholu, bo coś mi się wydaje, że dziennikarz dzwoniący do sportowca o 1:30 w nocy nie ma zbyt dobrze poukładane w głowie. Albo przesadził z napojami wyskokowymi.

Od sytuacji szybko odciął się Kamil Glik, czyli ten, który rzekomo był już pijany z żoną, podczas kiedy wracał właśnie z meczu swojego klubu AS Monaco, a od samego rana część dziennikarzy przepraszała za swoje zachowanie w nocy. Ale nie wszyscy. Byli tacy, którzy byli dumni ze swoich fantastycznych wyczynów, jak szef Weszło.Fm. Naprawdę panowie, ogromne gratulacje, swoim poziomem i przechwałkami zbliżyliście się do dzieci z gimnazjum. O ile radio swoimi normalnymi audycjami przez moment przyciągnęło moją uwagę, to po takiej szczeniackiej i bezczelnej akcji z całą pewnością nie zagości na karcie mojej przeglądarki. Takich cwaniaczków i krętaczy nie potrzebuję.

Czy to nowy wymiar dziennikarstwa? Jeśli tak, to ja mam go głęboko w … wiecie gdzie. Z racji tego, że sytuacja dotknęła piłkarza, większość osób tutaj pewnie rozpocznie szyderę, ale to przecież też człowiek, nie może się napić w sobotę wieczór? Przecież nie spodziewa się, że jakiś idiota zadzwoni do niego w środku nocy tylko po to, żeby połechtać sobie ego kolejną aferą. Wyobraźcie sobie, że sobotniej nocy dzwonię do Kajetana Kajetanowicza, czy Łukasza Habaja i zawracam im dupę. Nawet gdyby powiedzieli coś pozornie nieodpowiedniego, a cała sprawa ujrzałaby światło dzienne, to nigdy w życiu nie potrafiłbym spojrzeć w oczy nie tylko im, ale też reszcie zawodników, czy nawet przyjaciół. Dla mnie takie chore akcje to skur*ysyństwo i szukanie taniej sensacji. Czy to nowy poziom dziennikarstwa? Jeśli tak, to ja dziękuję. Zostanę przy starym.

P.S. Jestem ciekawy, ilu zawodników umówi się teraz na rozmowę z Weszło. Na pewno wszyscy!

Tekst: Kamil Wrzecionko

 

Przeczytaj również